O spermie słów kilka…
U samca alfa sperma to kwintesencja jego męskości… Efekt pożądania, współżycia, orgazmu… Kobieta, która czuje męskie spełnienie, ciepły obfity wytrysk nasienia wie, że doprowadziła partnera do ekstazy, do rozkoszy, do samczego wytrysku, pierwotnego wypełnienia jego misji, do której został naturalnie stworzony: zapładniania. Ten cel odejmuje mu też często rozum… nawet gdy wie, że kobieta jest zabezpieczona, lub gdy używają prezerwatywy – instynkt nakazuje władować w nią maksymalnie głęboko, maksymalny ładunek spermy w nadziei na zapłodnienie i potwierdzenie swej hegemonii, przekazania dalej genów. Czasami, gdy zabawa weźmie górę nad instynktem, samiec postanawia zrobić ze swej spermy obiekt kultu, świętego Graala, ambrozję… Tryska wtedy ochoczo na twarz partnerki, do ust, na piersi, upaja się tym widokiem, chce patrzeć jak kobieta delektuje się jej smakiem, konsystencją… Japończycy wymyślili nawet słynne bukkake, podczas którego tryskają grupowo na żądną spermy dziewczynę… upajają się widokiem zalanej nasieniem kobiety…
A jak wygląda sytuacja uległego, psa, podnóżka?
On przecież też jest niby mężczyzną… jednak z racji statusu uległego psa, jego plemniki są nic nie warte… to odwrotność nasienia supersamca. Owszem… pies otrzymuje czasami nagrodę, czasem Pani poświęci chwilę jego nędznemu penisowi. Oczywiście o seksie oralnym może jedynie pomarzyć… Pani może zechcieć trącić jego penisa obcasem, stopą, może nawet gołą stopą… w formie najwyższej nagrody Pani może chcieć sprawdzić czy pies jest dostatecznie mocno podniecony obcowaniem ze swą właścicielką… Może też nakazać psu bawienie się samym sobą…. I wtedy często pies nie wytrzymuje podniecenia, spuszcza się bezwiednie, jak niewychowany szczeniak. Pół biedy, gdy sperma poleci na podłogę, dywan czy wykładzinę. Po to pies ma język, by natychmiast to sprzątnąć nie pozostawiając śladu. W przypadku, gdy nieszczęśliwy traf sprawi, że sperma psa znajdzie się na stopach, czy butach Pani, sprawa staje się poważniejsza. Co prawda wywołuje to uśmiech (politowania) na mojej twarzy, sprawia, że wiem, że mózg psa eksplodował od samego patrzenia na mnie i bycia blisko, ale spawa nie jest prosta… Oprócz oczywistego nakazu sprzątnięcia śladów swej niesubordynacji, czyli wylizania do czysta butów, czy podłogi, Pani decyduje o karze za tak złe zachowanie… pończochy ze śladami spermy lądują w gardle psa, a reszta kary to już kwestia wyobraźni Pani… ale o tych karach napiszę w innym poście…
Myśli o Pani zamknięte w klatce.
Zadziwiające jest, jak wiele korzyści, funkcji i zabawy daje męski pas cnoty…
Co prawda pierwotnie na pomysł wpadli i urządzenie wymyślili mężczyźni w celu zagwarantowania sobie w brutalny sposób kobiecej wierności, lecz po pewnym czasie sami stali się mniej lub bardziej zadowolonymi użytkownikami własnego wynalazku. O ile pas cnoty kojarzy się raczej kobieco, to określenie „męski pas cnoty” wcale nie jest tak mocno naciągane. Oczywiście w przypadku mężczyzn bardziej prawidłowym, technicznym określeniem jest „klatka na penisa”, to ja jestem jednak za „pasem cnoty”. Nie chodzi tu przecież o wnikanie w konstrukcję, sposób montażu, zakładania, noszenia – tu chodzi o FILOZOFIĘ!
Porzućmy średniowieczne wyobrażenie ciężkich, kutych, niewygodnych, nie zapewniających higieny konstrukcji, których zastosowanie podyktowane było częściej względami terapeutycznymi (leczenie uzależnienia od seksu itp.) lub prewencyjnymi (gwałciciele, dewianci)…Dzisiejsze konstrukcje to często wyrafinowane, piękne, dopracowane małe dzieła sztuki. Mają w sobie coś tajemniczego, coś mrocznego, ekscytującego… ja nie patrzę na nie jak na konstrukcje, urządzenia, zabawki – ja widzę w nich…. NARZĘDZIA. I to w dodatku wielofunkcyjne!
Interesują mnie wyłącznie modele z wyższej półki. Nie może być to kilka metalowych kółeczek zapinanych na pasek. Nie przejdą też kłódeczki z 3-cyfrowym kodem, czy wkładki na kluczyk, które można otworzyć agrafką. Aby całość miała jakikolwiek sens klatka w której zamknięty będzie penis ma być w 100% nie do obejścia, oszukania, zdjęcia i ponownego założenia bez tzw. przypału. Zatem w grę wchodzą wyłącznie modele wyposażone w jednorazowe zrywane numerowane plomby, lub w zamki elektryczne otwierane zbliżeniowo (karta, chip, pilot, nadajnik itp.) czy „cyfrowo” (np. bluetooth). Nie mówię już o modelach wyposażonych w nadajnik GPS itp. – mi osobiście wystarczy świadomość, że pies będzie musiał pokazać mi nienaruszoną plombę…. Plombę zakładam JA, po ustalonym czasie sprawdzam numer, i JA ją zrywam! Oprócz tego pas cnoty musi spełniać jeszcze trzy kryteria: zapewnić łatwe utrzymanie higieny, ma być w miarę wygodny i w razie konieczności dawać możliwość awaryjnego otwarcia bez wzywania straży pożarnej…
Przejdźmy zatem do momentu zakładania pasa cnoty… no dobra: klatki na penisa.
Co czuje Domina, a co powinien czuć pies i jaki to wszystko ma sens?
Po pierwsze: brak współżycia. Do czasu następnego spotkania pies nie będzie współżył z żadną inną kobietą (ani facetem, jeżeli jest bi, czy homo).
Po drugie: lody też może wybić sobie z głowy – ani żona, ani kochanka, czy prostytutka nie pomogą mu w tej sprawie…
Po trzecie: onanizowanie się również pozostaje w kwestii marzeń.
Po czwarte: marzyć może tylko o swej Pani, bo Ona ma „kluczyk” do klatki… Za każdym razem, gdy myśli psa otrą się o jakikolwiek seksualny aspekt, pies automatycznie myśli o Pani.
Po piąte: każdy krok, każdy stopień, siadanie, wstawanie przypomina psu o klatce. O układzie. O Pani. Cały dzień, każda chwila to przypomnienie Pani i myślenie o spotkaniu z Nią.
Po szóste: w nocy pies również wzdycha i myśli o Pani. Nocne mimowolne wzwody w klatce są bolesne. Są wyzwaniem. Pies błaga w myślach swą Panią o zdjęcie klatki. Bije się z myślami, rozważa poddanie się, zerwanie klatki, walczy, cierpi ale wie, że… Pani go nagrodzi.
Po siódme: post fizyczny. Brak orgazmów to brak wytrysków. Jądra psa napełniają się po brzegi spermą. Są nabrzmiałe i gotowe do eksplozji. Wyposzczony pies z pełnymi jajami błagający swą Panią o litość i ulgę to kwintesencja dominacji. Bo i tak najpierw pies będzie musiał zadowolić swą Panią, nagroda jest opcją… bywa, że tylko poprawiam plombę i pokazuję drzwi.
Po ósme: to prawdziwa ozdoba psa, wreszcie coś ładnego. Klęczący spragniony pies, ze sterczącym penisem i wiszącymi jajami to żałosny widok… Budzący litość. A przecież pies może się pochwalić pięknym modelem pasa cnoty i… faktem, że jest w nienaruszonym stanie. To o wiele milszy widok dla jego Pani.
Po dziewiąte: brak możliwości stymulacji penisa, wcześniej czy później zaprowadzi psa do zainteresowania własnym odbytem… Tam, za zakrętem, ma prostatę… samemu ciężko mu będzie w ten sposób dojść, ale… niech trenuje, niech się rozciąga, niech próbuje. Tylko ułatwi swojej Pani, gdy Ona zechce dosiąść go straponem… a i sam sobie ulży. Same plusy! Swoją drogą nienawidzę psów z ciasnymi, dziewiczymi dupami….
Po dziesiąte: Radość Pani. Choć to powinno być w punkcie pierwszym jako najważniejsze, to celowo piszę o tym na końcu. Wszystko powyższe sumuje się i daje mi poczucie PEŁNEJ WŁADZY. Nie mam psów przy sobie 24h/7dni w tygodniu. Ale znając numer plomby niejako „stoję” obok psów bez przerwy…
A Wy jakie macie odczucia na temat męskiego pasa cnoty?Fetysz stóp…
Czyż to nie najlepsza data na taki wpis? Kobieta, Lady, Pani, Władczyni… jakkolwiek JĄ nazwiesz to i tak ONA jest Najwyższą Istotą. Szkoda, że tak wiele z NAS nie potrafi tego wykorzystać. Tak wiele nie chce uznać swojej przewagi. Kobietki! Warto! Uwierzcie – to MY jesteśmy kwintesencją wszystkiego wkoło 🙂 Życzę Wam odnalezienia tego w sobie 🙂
A teraz wpis dla moich czytelników i uległych… 🙂 (bo nie zawsze jedno równa się z drugiemu 😉 )
Fetysz stóp… bardzo popularny sposób na okazanie uległości, niesamowicie popularny temat w 90% wiadomości do mnie… chcecie służyć pod butem, pantoflem, stopą… najlepiej gołą choć taka w pięknej pończosze też jest porządana… rozumiem moją przyjemność – czuły, delikatny masaż po długim dniu dreptania w szpilkach… bo w czym innym ma dreptać TAKA Kobieta jak ja? 😉 ale co uległych pcha w te rejony kobiecego ciała? Wiem z pierwszej ręki (tak, dużo rozmawiam z własnym facetem! – myśleliście, że takiego nie ma? 😉 ), że do takiej „przyjemności” długo się dojrzewa… stopy są, bo przecież muszą, ale serio (sic!) mają służyć aby pokazać swoje oddanie? serio na tym ma się opierać służba?, wierność?, oddanie? Opiszę jak to dla mnie wygląda, a na Wasze komentarze będę wyczekiwać z niecierpliwością 🙂 TAK, to dla mnie kwintesencja… to największe oddanie aby sprowadzony do poziomu fugi uległy pokazał jak jego PANI jest ważna, jak jest pożądana, jak jest szanowana… od najmniejszego paluszka stopy, od podbicia, pięty, nawet łydki… to stopy noszą TWOJĄ KRÓLOWĄ po tej ziemi, to ONE są bezpośrednią przyczyną tego że ONA jest blisko ciebie… tak! uwielbiam jak są masowane, całowane, każdy paluszek wypieszczony na maksa…. i to też nie „urodziło” się razem ze mną, to ewoluowało razem z moja dominacją, ewoluowało z moja przyjemnością posiadania uległego u stóp… taka służba niesamowicie mnie pieści, niesamowicie dowartościowuje, niesamowicie pokazuje do czego mój uległy jest gotów. Przecież lizanie podeszwy buta czy obcasa nie jest niczym przyjemnym, a jednak! Jednak moje kundelki tego chcą, do tego skomlą i tego pożądają…. kiedyś przeprowadzę taką sesję… od A do ZET opartą tylko i wyłącznie na służbie pod butem… nic więcej… tylko buty i stopy Pani i on… uległy, kundelek, sługa… tak, to jedno z moich marzeń 🙂 a teraz czekam na wysyp Waszych deklaracji 😉 choć chyba już jeden taki bardzo, bardzo kochający moje obcasy już jest prawda?? 😉
Femdomowe imprezy….
Czy tak do końca femdomowe?? Hmmm…. wg mnie nie do końca, bo ludzi w klimacie jest na takich imprezach całe mnóstwo. I przeważają dominujący faceci. Napuszeni, ubrani w garnitury (tak! tak! garnitury jak w korpo ;), i uznający tylko ubiór w klimacie swojej suni… wg mnie żenada. Sunia prawie naga, obowiązkowo epatująca cyckami – niekoniecznie fajnymi 😉 a facet dumny w krawacie jak od komunii… serio? Panowie masterzy! naprawdę można wyglądać fajnie, z klasą i w klimacie… nikt nie myśli o wbiciu Was w lateks jak w wielką czarną (koniecznie!) prezerwatywę ale naprawdę można…. dlaczego tylko kobiety zarówno te uległe jak i dominujące potrafią „wyglądać”?? A wracając do imprez… tak się złożyło, że w bardzo krótkim czasie byłam na dwóch… kompletnie innych choć obie w klimacie. W Łodzi w klubie BODO – bardzo kameralna, na zapisy, z ograniczonym dostępem… i faktycznie bardzo klimatyczna. Tak powinno to wyglądać… kilka pokazów, kilka par – różnych konfiguracji, kilka miejsc do różnych zabaw – podwieszania, trampingu, miejsce dla pucybuta i zaciemnione kanapy gdzie można w pełni oddać się zabawie z uległym… przyznaję, pojawiłam się tam bez swojego uległego, chciałam odpocząć, złapać oddech, zobaczyć jak bawią się inni. Stało się inaczej… gdzieś niedaleko ode mnie leżał porzucony kundelek, mały nieśmiały psiak, który w oczach miał prośbę o przygarnięcie… tak się składa, że jestem niesamowicie empatyczna, bardzo czuła na „krzywdę” malutkich i pomimo, że na zdjęciach wyglądam drapieżnie to mam bardzo miękkie serce (moje psiaki! nie czytajcie tego dosłownie! 😉 ) no więc przygarnęłam malucha… i okazało się to fajnym zwieńczeniem wieczoru 🙂 profesjonalny, znający się na rzeczy… buty wypucowane, stopy wypieszczone i…. (nie! to już zostawię dla siebie ;))… drinki sie leją, pies u stóp a w tle zabawa w pełni…. uległe wiszą, są chłostane, jakiś uległy doznaje trampingu… tak, zdecydowanie imprezę uważam za udaną 😉 Idąc na fali pomyślałam o czymś klimatycznym w stolicy… wiadomo – miejsce zobowiązuje i będzie na pewno co wspominać. I tym razem korzystając z okazji umówiłam nowego uległego. Chciałam być pewna że mam go u swych stóp, że spełnia każdą moją zachciankę, chciałam poczuć coś więcej niż w Bodo… kilka rozmów, ustaleń jak ma wyglądać i się zachowywać i… pora imprezy nadeszła szybko. ERO FETISH NIGHT w Voo Doo Club. Chyba miałam ogromne oczekiwania, których sama impreza mi nie dała… Mój piesek świetny, na poziomie, dostosował się w pełni… strój, zachowanie – no pełna profeska – szacun piesu (choć nie powinno się chwalić, bo samozachwyt u moich uległych nie jest mi potrzebny ;)) – pierwsze nasze spotkanie wyszło super, więc impreza OK. Poza tym spodziewałam się więcej… ale może lokal nie taki jak powinien być… za bardzo „rozlazły”, za wielki, za bardzo rozciągnięty…. uczestnicy tez jacyś nie do końca chyba w klimacie. Wg mnie ubranie na siebie lateksu nie czyni z człowieka uległego czy dominanta… wyszło niespecjalnie. Ale oczywiście to moje odczucie. Poza tym ja bawiłam się świetnie.. wiem już, że imprez między sobą nie można porównywać, każda jest inna, każda daje jakieś doświadczenia, każda zostawia ślad 😉 Uważam, że należą sie podziękowania każdemu organizatorowi, za chęć, za odwagę, za możliwość spotkania z innymi w klimacie… jedno jest pewne: będę wyszukiwać imprez, będę wypatrywać Was, będę bywać i sie dobrze bawić 🙂 pozdrawiam Was ulegli, uległe ale i dominy i masterzy 🙂 do zobaczenia.
Ps. na imprezach erotycznych zabronione jest robienie zdjęć, więc swoich pamiątek nie mam, ale od czego są grafiki… 🙂 kilka w moim ulubionym klimacie jako ilustracja do posta 🙂
Służba u mnie…. „rekrutacja”.
Chcę rozprawić się z najważniejszą kwestią, z którą mam spory problem… Jestem ogromnie zaskoczona, że aż tyle osób chciałoby spotkać się ze mną, służyć, przeżyć tresurę, czy po prostu być na sesji… Bardzo mi się to podoba, wręcz z wypiekami na policzkach zaglądam rano do skrzynki pocztowej i na portale… i? Tego nie da się ogarnąć…
Mam profil na najpopularniejszym chyba zbiorniku, na FetLife , BDSM.pl, nie licząc kilku innych. Bywały momenty, że na zbiorniku miałam ponad 2000 nieodczytanych wiadomości… Jestem normalną kobietą, mam obowiązki, pracuję, często wyjeżdżam w delegacje… musiałabym mieć dodatkowy etat, lub sekretarkę (może sekretarza?), by to wszystko ogarnąć… Próbowałam różnych opcji: wiadomości tylko od zweryfikowanych, nawet ustawiłam opcję „$” by odsiać pryszczatych nastolatków zakładających profil „dla beki”. Nic to nie dało… Bywało, że korespondowałam z kimś kilka tygodni, poświęcałam swój czas i uwagę, by zobaczyć na następny dzień komunikat „konto usunięte”… Dlatego przyjęłam inną taktykę…
Nigdy nie byłam, nie jestem i nie będę komercyjną dominą. Nikt, nigdy nie wydał złotówki (nie licząc paliwa czy kosztu taksówki na dojazd) by się ze mną spotkać. Myślę o wynajęciu jakiegoś lokalu na „studio BDSM”, ale póki co, koszty mnie przerażają. FemDom traktuję jako hobby, pasję, sposób na odreagowanie, poczucie władzy i dominacji… A wiadomo hobby kosztuje: pieniądze i czas. Ponieważ pieniądze w hobby się nie liczą, pozostaje zadbać o czas… nie chcę go tracić na czcze gadanie, korespondowanie tygodniami z ludźmi, którzy nagle znikają… dlatego wymyśliłam i wprowadziłam „weryfikację”….
Każdy, kto chciałby spotkać się ze mną, przeżyć sesję, tresurę, obcować ze mną w tym klimacie musi się zweryfikować. Dlatego wymagam „foto-” lub ”videowerfikacji”. Abym zwróciła uwagę na zgłaszającą się osobę, musi mi ona przysłać video lub zdjęcie, na którym z kartką w ręku/zębach, pokornie uniżona, prosi mnie, PassionMILF, o przyjęcie na służbę. Nie interesują mnie zdjęcia z wakacji, ani fotki sterczącego penisa, wykonane komórką w toalecie. Swoją uległość i zaufanie musicie udowodnić już na wstępie – inaczej nie mamy o czym gadać… sorry. Taki mam warunek.
Zgłaszają się do mnie mężczyźni, kobiety, pary. Jak takie zgłoszenie powinno wyglądać pokazuję na załączonym zdjęciu. Zawszę cenię prywatność, dlatego zdjęcia są zapikselowane i przycięte:
Nie interesuje mnie wirtualna dominacja… nie mam czasu korespondować miesiącami. Może być to znajomość jednorazowa, dłuższa relacja oparta na wirtualnej (i realnej) kontroli nad uległym/ą, wspólny udział w FemDomowej imprezie z uległym na smyczy…. Ja po prostu lubię ten klimat. Żyję tym. Zdarzają się nawet osoby, które proszą o przejęcie kontroli nad ich życiem, nawet w najdrobniejszych szczegółach: podają mi loginy do poczty, facebooka, pytają o zgodę na sex z żoną. Zwykle dość szybko „wymiękają”, marnując swoje i moje zaangażowanie. Weźcie to pod uwagę, szanujcie swój i mój czas. … I najważniejsze: bezapelacyjnie, automatycznie, lądują w koszu wraz z banem, propozycje i teksty w stylu „Hej! Będę w środę w Łodzi – masz czas?”. To ja wzywam na służbę, to ja wybieram czas i miejsce, nie jestem „call girl”. Jedyne akceptowalne formy zwracania się do mnie to „Pani”, „Lady”, „Mistress” – z żadnym uległym/ą nie jestem i nie będę na „ty”.
Jeżeli rozpoczniemy znajomość, będziemy ją kontynuować na Skype.
Oczekuję przywitania co rano i „dobranoc” co wieczór, nawet jeżeli sama przez cały dzień nic nie napiszę. Jeżeli zadam pytanie nie lubię czekać na odpowiedź. Brak kontaktu ze strony uległego powoduje usunięcie ze Skype i konieczność ponownej weryfikacji w przyszłości (wielu zakłada nowe konto i udaje, że się wcześniej nie znaliśmy).Mam nadzieję, że ten post oczyści nieco atmosferę i spowoduje, że będę mogła oddać się pasji nie tracąc energii i czasu…
Męski anal – czyżby temat tabu?
„Mężczyznę od chłopca odróżnisz po jego podejściu do własnego odbytu” – taki cytat mam wpisany jako ulubiony na jednym z portali, chyba na zbiorniku… Wiele osób pytało mnie o co w nim chodzi..? Sprawa jest banalna: każdy facet marzy o seksie analnym, ale… tylko w jego wykonaniu. „Ciasna dziurka” ryje umysły większości facetów od zawsze, robią wszystko, by ją „zaliczyć”. Ale w drugą stronę? O co to to nie! A dlaczego nie? I tu dochodzi kwestia dojrzałości, spróbowania, otwarcia się. Nie można mówić, że się czegoś nie lubi, dopóki tego czegoś się nie spróbowało! Opory….? Tak słyszałam już „nie jestem homo”, „ale w życiu”, „chyba, że mnie zgwałcą”… Przecież kobieta też musiała tego spróbować kiedyś pierwszy raz, sprawdzić jak to jest, zobaczyć… dlaczego facet ma przed tym opór? Niech każdy z Was odpowie sobie na to pytanie sam.
Ze swojej strony napiszę, że seks analny jest wspaniały, daje większe doznania niż zwykły – pochwowy. Orgazm jest o wiele silniejszy, dłuższy, głębszy…. ale NIE TYLKO U KOBIET! Tu z pomocą przychodzi anatomia ciała. Kobiety mają swój punkt G, faceci też. Tyle, że u nich nazywa się on prostatą, dokładniej gruczołem prostaty. Masowanie tego gruczołu, pocieranie (palcem, straponem, dildem) jest dla faceta bardzo przyjemne, prowadzi do orgazmu z wytryskiem nawet bez dotykania członka. Orgazm ten ma niespotykaną siłę i intensywność, wystrzeliwuje faceta w kosmos, na tej samej zasadzie co kobiecy orgazm z punktu G zakończony squirtingiem. Nie jest to jednak zabawa dla każdego. Po pierwsze mężczyzna musi otworzyć się na fakt, że w jego odbycie coś się znajdzie, po drugie wymaga to chwili treningu – zwieracz odbytu to jeden z najsilniejszych ludzkich mięśni, jego zadaniem jest być zwartym i zamkniętym – każdej próbie rozwarcia przeciwstawia się bólem i silnym uczuciem dyskomfortu. Ale skoro to mięsień więc można go wyćwiczyć – zatem trenujecie! Bo wtedy…
Nieodzownym elementem sesji FemDom i ostatecznym aktem dominacji jest odwrócenie ról – „zapięcie faceta w tyłek” to kropka nad „i”. Fajnie, gdy facet czerpie z tego przyjemność, jeżeli nie potrafi – trudno, jego strata, jego problem. Wiadomo, że na sesji FemDom/BDSM zabawa ze straponem jest wielowymiarowa i każdy czerpie z niej co innego. Ja mam poczucie władzy, samczej siły, dominacji, kontroli… lubię to. A druga strona? Jeden facet będzie czerpał przyjemność, bo to lubi, bo zaprzyjaźnił się ze swą prostatą i wie co ona może mu dać, inny będzie czerpał przyjemność z faktu bycia męską suką, jeszcze inny, masochista, z bólu jaki może nieść taka zabawa, a jeszcze inny z faktu poczucia damskiej dominacji, uczucia uległości i feminizacji…
Kończąc – pegging to bardzo fajna zabawa. Gdy obie strony czerpią z tego przyjemność, zabawa jest nieziemska. Kupcie swoim partnerkom pas z dildo – strapon, zaproponujcie im taką zabawę. Gwarantuję, że bardzo im się spodoba, odkryjecie w swoich partnerkach nowe, ciekawe oblicze… tylko pamiętajcie o treningu!
A jakie jest Wasze zdanie panowie na temat seksu analnego w Waszą stronę? Chętnie poczytam….Femdom w grafikach
Kontynuując temat femdom i służby kobiecie, dziś spojrzenie innych twórców, a właściwie artystów… Nie wiem jak bardzo są w klimacie, nie wiem czy doświadczyli tego na własnej skórze, ale wiem jedno… niezwykle pięknie to przedstawili. Jestem zafascynowana czarno-białymi grafikami zwłaszcza Giko… chciałabym nimi przyozdobić całą swoją sypialnię… niezwykle i w piękny sposób ukazują kwintesencję filozofii femdom… uwielbiam patrzeć na te kobiety, które bawią się swoim pupilem, które przedmiotowo traktują swoje burki dla własnej przyjemności. Ich relaks, zadowolenie, pasję widać na twarzach. To kobiety, które są silne, są pewne swojej władzy, są piękne i kwitną poprzez swoją miłość dominacji… pewnie co jakiś czas pokażę Wam co mnie kręci, co lubię wyszperać z sieci, co podkręca moją chęć posiadania wiernego psa… miałam przyjemność być w ostatni weekend na bardzo klimatycznej imprezie. Kilka domin, masterów… a jak oni to i uległe i ulegli. Przypadkiem zdarzyło się, że jeden z psów był bezpański… zlitowałam się, przyjęłam pod but (dosłownie) i zajęłam przez wieczór… a właściwie to on zajął się moimi butami, stopami i moją przyjemnością… młody, niewymagający a bardzo bardzo oddany choć nie znał mnie wcześniej. Z przyjemnością spotkam go jeszcze na mojej drodze, bo udało mu się sprawić, że ten wieczór był taki jak powinien być 😉
A tymczasem, licząc czas do następnej imprezy zapraszam Was do podziwiania kilku grafik 🙂 jest ktoś tu wśród czytelników kto też kolekcjonuje coś z klimatu? Chętnie poczytam….
Femdom
W necie znajdziecie pewnie mnóstwo definicji, które będą mniej lub bardziej „suche” i pobieżne… chociażby „nieśmiertelna” Wikipedia pisze o tym, że to potoczne określenie praktyk seksualnych, w których kobieta dominuje nad mężczyzną i często jest to powiązane z praktykami BDSM. Ja napiszę Wam jak ja to widzę, czuję, jak chciałabym kiedyś spróbować tego pięknego świata na dłużej, na poważnie a nie tylko podczas sesji, która nie do końca jest czysto femdom. Owszem to ja stawiam warunki, to ja czerpie z niej przyjemność ale wielokrotnie mój uległy też ma oczekiwania, nastawia się na dobrą zabawę i przyjemność…. Femdom to dla mnie filozofia. Piękne, czyste i w pełni kobiece. Femdom to dla mnie czysty świat, którym BDSM już nie jest. To świat bez bólu, bez sadystycznych praktyk to bardziej jak romantyczna bajka. Wyobraźcie sobie, że kobieta to księżniczka, która choćby tylko spojrzeniem lub drobnym gestem rozpala swojego posłusznego. On jest dla niej, jego służba to najczystsza miłość, bez wymagań, bez wzajemności (choć nie musi tak być), bez warunków i jakichkolwiek pretensji. To nie brutalny męski świat, w którym trzeba ciągle coś udowadniać, o coś walczyć i być wiecznie samcem alfa. Kiedy myślę o „układzie” femdom uśmiecham się do siebie, uśmiecham się do mojej księżniczki, która gdzieś w głębi chowa cicho głowę i liczy na to, że dostanie swoje wakacje i będzie mogła wyjść na świat… Owszem, życie to nie bajka i ciężko mi sobie wyobrazić takie pełne oddanie na 24 godziny przez 7 dni w tygodniu… to na pewno długa, żmudna praca, wiele długich godzin rozmów, kompromisów i docierania tej filozofii. Uważam, że każda kobieta marzy o choćby godzinie dziennie bycia femdomową księżniczką… I wiecie co? Nie obchodzi mnie teraz oburzenie tych najprawdziwszych samców. Że jak to? Że gdzie równouprawnienie? Że oni tacy pokrzywdzeni…. pytam gdzie? w jaki sposób? To że męskie ego zostanie wdeptane na chwilę szpilką w parkiet? Mało tego: taki samiec jeszcze pięknie podziękuje za możliwość bycia blisko swojej Pani, Bogini, Królowej… tak… dla mnie femdom to piękna filozofia. Chętnie z Wami podyskutuję o tym… Drogie Panie mniej lub bardziej dominujące w związku jak to widzicie? Drogie samczyki a Wy? pragniecie czuć ten silny wzrok na sobie i czuć w ustach smak drobnej stópki swojej Królowej? Czekam na Wasze opinie…
Męska uległość…
Zawsze zastanawiała mnie chęć bycia uległym… nie pisze o sobie, bo pomimo tego, że jestem switch, to dużo bliżej mi do dominacji… damska dominacja jest najzwyczajniej w świecie PIĘKNA… ale jak zwykle odbiegłam od tematu 😉 co powoduje u faceta chęć upodlenia, poniżenia, bycie podnóżkiem czy po prostu chęć oberwania po tyłku do pierwszej krwi… to niesamowite, że często na co dzień bardzo męscy, silni, często odpowiedzialni „goście”, podejmujący szybkie i bardzo ważne decyzje szukają kobiet… ale nie takich zwykłych, nie na zwyczajny „waniliowy” seks, który mimo tego, że odpręża nie daje już im satysfakcji i zadowolenia… dlaczego? gdzie jest odpowiedź? co sprawia że spotkania z dominą są takie cenne? Dlaczego własne kobiety nie sa w stanie im dać tego co chętnie oddadzą czyli służalczość? Jakoś żaden z moich uległych nigdy nie dał mi satysfakcjonującej odpowiedzi… nie potrafił na 100% odpowiedzieć o co chodzi? Dlaczego tak ich kusi damska siła, damska dominacja, damska przewaga? Jestem ciekawską „bestią”, lubię wiedzieć i nie ukrywam, że tworząc ten blog mam ochotę na dyskusje z Wami, na polemikę i chęć poznania „tej drugiej strony”… a tymczasem kilka zdjęć z moich sesji 🙂 lubię się nimi chwalić i nareszcie mogę to robić bez skrępowania, bez obawy, że znikną… czekam na Wasze komentarze, uwagi, może chcecie o czymś u mnie poczytać?
Zabezpieczone: Film – klip… cudnie wrócić we wspomnieniach…