• Wpis na blogu

    3,2,1… SPANK!

    W tym wpisie spróbuję rozprawić się (po mojemu) ze spankiem. Po mojemu, ponieważ wokół spanku wyrósł wręcz przemysł – definicje, akcesoria, techniki, szkolenia, specjalistyczne strony, oddzielne działy na stronach z sex-filmami, a sam spank stał się dla niektórych oddzielną, samodzielną techniką seksualną… ja to widzę trochę inaczej. Ale o tym później. Najpierw krótki rys historyczny:

    Spank to nic nowego…
    Pierwsze wzmianki o tej technice znajdziemy już w Starożytności. XIII-to wieczną legendę o Arystotelesie i Filis (pierwowzorze dzisiejszych Domin) przywołał w swym dziele Leonardo da Vinci. Malowidła, freski i ryciny ilustrujące ujeżdżanego jak konia, bitego po tyłku największego filozofa do dziś zdobią sklepienia i ściany najznamienitszych świątyń i obiektów.

    http://www.metmuseum.org/art/collection/search/459202

    Sędziwy na ówczesne czasy, 40-to letni mędrzec i filozof Arystoteles ośmielił się zwrócić uwagę Aleksandrowi Wielkiemu, że ten zbyt dużo czasu i energii poświęca „uganianiu się za kobietami”, między innymi adorowaniu pięknej Filis. Ta uknuła z Aleksandrem spisek, że uwiedzie, zwabi i upokorzy filozofa. Okręciła go sobie wokół palca i pewnego wieczoru, na oczach przyglądającego się temu z ukrycia Aleksandra, dosiadła Arystotelesa niczym konia, poganiając go, ujeżdżając i dotkliwie klepiąc po zadzie… tak! Wielki filozof uległ kobiecie.
    To chyba pierwsza uwieczniona w historii scena spanku i dominacji…

    Niektórzy znają z autopsji…
    Co prawda klapsy (potocznie bicie) dzieci, jest niemodne i szeroko tępione, to jednak spora część z Was odczuła na własnej skórze metody wychowawcze tzw. „twardej ręki”. Nie mówię tu o zwyrodniałej przemocy i biciu, ale energicznych klapsach, czy klasycznym laniu pasem „po wywiadówce”… Czymże to było, jak nie dominacją, dyscypliną i karą? Bezwględnym egzekwowaniem posłuszeństwa przez rodzica, mentora, stronę silniejszą, dominującą? Opiekuńczą, ale dyscyplinującą. Kochającą, ale brutalną. Co dziwne, niektórzy za tym tęsknią. Nie wnikajmy jednak w szczegóły ludzkiej psychiki…


    Zdarza się, że otrzymuję maile z prośbą „czy mógłbym umówić się z Panią tylko na spank?”. Przyznam, że dla mnie to absurd… Dlatego podzielę się z Wami moją subiektywną opinią na ten temat:
    Uważam, że spank NIE MOŻE stanowić odrębnej, wyrwanej z kontekstu, samodzielnej techniki.
    Uważam, że spank to bardzo ciekawa technika, o ile daje przyjemność obu stronom.
    Uważam, że spanker (uderzający) nie musi być sadystą, by czerpać z tego przyjemność.
    Uważam, że spankee (otrzymujący razy) nie musi być masochistą, by czerpać z tego przyjemność.
    Wszystko zagra, gdy obie strony odpadną, dadzą się ponieść emocjom, chwili, będą tego potrzebowały i chciały. Nie potrafiłabym wymierzyć 100 razów rózgą „za nic”…

    Para namiętnych kochanków, uniesionych waniliowym romantycznym zbliżeniem potrafi nagle (!) wymierzyć sobie soczystego klapsa, bo… tak!
    I żadne z nich nie wie, dlaczego. To są emocje. Odkrywają po czasie, że uderzający czerpie z tego przyjemność, a uderzany… nie mniejszą! Zauważają, że poprawia to ukrwienie skóry, przygotowuje ją na nowe bodźce, wzmaga podniecenie, przyśpiesza akcję serca, powoduje wyrzut dopaminy i adrenaliny, dodaje pikanterii, perwersji i wyuzdania całemu zbliżeniu… Dodatkowo kilka soczystych słów i tak samo soczystych klapsów sprowadzi do parteru największego macho, lub obudzi w księgowej perwersyjną dziwkę… Spróbujcie, polecam!
    Ale zaraz!!! Czy ja mam to robić z moimi psami na sesji? Tak, ale na pewno nie z takich pobudek, jak opisane wyżej. Ja nie jestem od dawania przyjemności uległym, a od wymagania jej dla mnie lub brutalnego egzekwowania moich poleceń.

    A za źle wykonanie zadanie będzie kara…

    Ten pies miał pomalować mi paznokcie…. Wyszło nierówno. Za karę ja pomalowałam jemu, specjalnie krzywo, a za zmarnowany lakier dostał kilka razów skórzaną packą.

    Kwintesencja. Filis i Arystoteles.

    Czyż może być piękniejszy moment dla Dominy, gdy każe nieposłusznemu psu kleknąć, wypiąć się i pokornie przyjmować razy za źle wykonane zadanie? Upokorzony, bezbronny, wystawiony na ból i moją łaskę. Nie dość, że ma liczyć, to za każdy raz musi posłusznie podziękować.
    Tu poszło chyba o niedokładnie wylizane szpilki…

    Klasyczny spank

    Ten pies nie miał łatwej sesji. Nic mu nie szło. Był duży i niezdarny. Dał mi powód do niezadowolenia i wymierzenia kary . I nie obchodzi mnie, czy czerpał z tego przyjemność.. ja tak!

    Podziękuj i przeproś.

    Na koniec, by temat ładnie zamknąć i zachęcić Was do komentowania, zamieszczam „spankową kamasutrę” – niestety nie pamiętam źródła. Która pozycja jest wg Was najlepsza i dlaczego?

    I jeszcze raz podkreślę: dla mnie spank jako technika, to rewelacyjny dodatek do seksu dla pary, dla zatraconych w namiętności i pożądaniu kochanków… a Wy moje psiaki, dostaniecie po prostu… LANIE!

  • Wpis na blogu

    Strony, portale…

    Koronawirusowa izolacja wszystkim daje w kość. Siedzimy w domach i dziczejemy. Od półtora miesiąca nie odbyła się żadna sesja, nic w klimacie się nie dzieje, a skrzynki z wiadomościami na różnych portalach pękają w szwach. Dziś nie będzie klimatycznego wpisu – raczej wpis techniczny, moja subiektywna ocena najbardziej podstawowych stron i portali, gdzie nawiązujemy znajomości. Oczywiście pomijam strony typu Sympatia.pl, różne stricte randkowe portale, czy aplikacje typu Tinder. Skupię się na portalach erotycznych, oczywiście tylko niektórych. O każdym mam swoje zdanie, pewne doświadczenia, być może uprzedzenia…
    Dlatego chętnie podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat podstawowych portali i stron, gdzie spragnieni szukają spełnienia, niezaspokojeni zaspokojenia, a Dominujące uległych… Deepnetu nie ruszam – tam nie każdy dociera. Ale z tego co nam „zwykły” wujek Google wyrzuci mamy:

    zbiornik_str_główna

    Zbiornik.com

    To chyba najbardziej podstawowy portal. Mam do niego sentyment, bo tu „zaczynałam”. Od pierwszych „waniliowych” zdjęć, pierwszego fana po kilkutysięcznego, aż do uwierzenia w siebie i to chyba temu portalowi „zawdzięczam” przeistoczenie w Dominę. Żeby jednak zachować obiektywność:
    Za 3zł netto może tu założyć konto każdy pryszczaty gówniarz, czy siwiejący pan. Dostaje jakąś pulę wiadomości, które rozsyła na prawo i lewo. Gdy pula się skończy, żebrze o dodanie do znajomych, by ominąć limit. Konto VIP, bez tego ograniczenia, to kwestia równowartości kilku paczek fajek więc większość odpada. Weryfikacja konta, gdzie trzeba przesłać zdjęcie w pewien sposób uwiarygodniające użytkownika, to już rarytas – może 1 promil to konta zweryfikowane.
    Z tych powodów w mojej skrzynce lądowało nawet 200 wiadomości dziennie od tzw. „niebieskich ludków”, szukających na ślepo, chcących umówić się byle gdzie, z byle kim. Parking, już, dziś, teraz, natychmiast. Ewentualnie w weekend. Na loda. Na cokolwiek. Mój rekord (?) to skrzynka pocztowa z ponad dwoma tysiącami nie przeczytanych wiadomości…

    W tym natłoku na pewno przeoczyłam kilku fajnych uległych facetów… choć większość moich psów, pochodzi właśnie stamtąd. Portal ewidentnie nie gotowy na tematykę BDSM/FemDom. Jestem na nim jednym z „rodzynków”.
    Reasumując:
    prymitywny (pod względem funkcjonalności) portal, z nieprzewidywalną polityką administracji, przeznaczenie raczej dla swingersów i napalonych młodych samców, plus za białe tło i layout a’la facebook. Moja ocena 7/10.
    Mój nick na tym portalu: PassionMILF (dla niemających konta – mini.zbiornik.com/PassionMILF)

    sadomania

    sadomania.pl

    Z gruntu plus za białe tło. I to koniec plusów…
    O ile założenia portalu i jego zawartość z czasów świetności były OK, to dziś jest to wymarły portal z kontami widmo i samymi archiwalnymi treściami. To typowy przykład zagadki, dlaczego pizzeria na rogu świetnie prosperuje, a druga, 200 metrów dalej padła? Coś nie poszło. W zasadzie tam nie zaglądam. Mój nick na tym portalu: Lady Passion. Ocena: 2/10, na zachętę 🙂

    FetLife.com

    No…… tu to jest moc. Międzynarodowa społeczność kinksterów, hedonistów, ludzi w klimacie, uległych, dominujących. Raj. Minus oczywiście, za czarne, grobowe tło, ale za content same plusy: wiadomości o klimatycznych imprezach, grupy dyskusyjne, niczym nie skrępowane media, zdjęcia, filmy. Portal bardzo klimatyczny, czasem zawartością jestem wręcz zaskoczona. Pełna swoboda wypowiedzi i publikacji. Czym ostrzej, tym lepiej. Ale co dziwne: żaden mój pies nie pochodzi z tego portalu. Ale i tak moja ocena to 9/10. Minus jeden za czarne tło 🙂

    BDSMclub.pl

    Tu jest ciekawa sprawa…
    Portal z aspiracjami do polskiej wersji FetLife. Oczywiście czarne tło, za co u mnie minus. Tragiczny moduł wiadomości. To jakiś horror. Ale skupmy się na zawartości. Zdjęcia, które można wrzucić, to takie same jak na facebooku. Zakryta nagość, grzeczne, bez polotu. Taka polityka portalu. Sporo opcji opisu profilu… za to plus. Użytkownicy przerastają klimatem administrację. Świadomi i w klimacie, zakładają konta, piszą, zagadują, i … niewiele z tego nie wynika. Może nie pamiętam, ale nie przypominam sobie psa, którego poznałam przez BDSMclub.pl. Moja ocena 5/10

    BDSM.pl

    Adres bardzo w klimacie. Zawartość…hmm.. ale i tak jestem bardzo zaskoczona.
    Portal wygląda jak tani tygodnik z ogłoszeniami towarzyskimi. 90% profili to komercyjne ogłoszenia, zamieszczane przez… alfonsów? Bo jak rozumieć 19-to letnią Dominę z wieloletnim doświadczeniem? W praktyce to ukraińska (nic nie mam do Ukrainek) prostytutka, która zamiast zrobić loda za 50zł, zamieszcza w opisie że jest Dominą, w związku z czym, podczas loda wsadzi facetowi dwa palce w odbyt i cena wzrasta do 500zł. Albo uległe 18-tki w klimacie BDSM… dziwne to i tym samym nie rozumiem, skąd na tym portalu tylu fajnych, naprawdę świadomych, uległych facetów w klimacie? Toż to „rzucanie pereł między wieprze!”. Dziwię się, że najwięcej wartościowych psiaków jest właśnie z tego portalu… Owszem, na bdsm.pl znajdziecie kilka profili prawdziwych Domin, prawdziwych uległych, ale to znowu jakiś promil! Reszta to jakiś marketingowy fejk… Zdjęcia, które można tam umieścić, muszą również mieścić się w granicach akceptowanych przez Facebooka. Czyli takie z wakacji…
    Mój profil na BDSM.pl: PassionMILF. Za naprawdę klimatycznych ludzi, nie zrażających się komercyjnymi profilami: 7/10.

    Roksa.pl

    Nie wiem dlaczego mam uprzedzenie do tego portalu… Może brzmi jak disco polo…? Podobno jest tam dział BDSM i podobno można znaleźć tam kogoś w klimacie. Nie wiem, nie mam tam konta. Ale jest jeden plus: nie ma czarnego tła…

    Jeżeli uda mi się wypatrzeć kogoś w klimacie, kogoś kto zagada na poziomie, rokuje, i jest sens ciągnąć z nim rozmowę z opcją, że zasłuży na wezwanie na sesję, to od razu proponuję jedno: przejdźmy na Skype, porozmawiajmy na spokojnie, bez logowań, czarnego tła, ograniczeń itd.. Więc jeżeli przeczytasz w wiadomości ode mnie „przejdźmy na Skype” to czuj się wyróżniony. Choć to dopiero początek drogi do zostania moim psem, to zostałeś zauważony 🙂

    A Wy gdzie się na codzień logujecie? Gdzie szukacie swoich Pań, znajomych w klimacie? Może coś podpowiecie, może o jakimś fajnym portalu nie wiem? Piszcie w komentarzach – liczę na Was…

  • Wpis na blogu

    Tortury czy tresura…?

    Niejednokrotnie w Waszych mailach, komentarzach, wiadomościach do mnie piszecie jak chcielibyście być potraktowani podczas służby… Niejednokrotnie pada pytanie jak to u mnie wygląda? Czy jestem delikatna czy raczej z tych twardszych…? A ja niejednokrotnie odpisuję, że nie jestem sadystką… Zdaje sobie sprawę, że jedna z literek w skrócie BDSM to sadyzm, ale ja uprawiam taki, który mi sprawi przyjemność a jednocześnie zdyscyplinuje kundla. A oni są różni… jeden po kilku klapsach chce uciekać, inny po prawie porozrywanej dupie od bata chce więcej i spuszcza się od każdego plaśnięcia….pamiętajcie jednak o tym, że WSZYSTKO co robię musi być zgodne z moją estetyką, ma MI sprawiać frajdę i zadowolenie… a moim zadowoleniem są jęki psa, ciche „dziękuję Pani” po każdym razie w tyłek. Moim zadowoleniem jest bezdyskusyjne posłuszeństwo nawet jeśli wiąże się to ze związaniem, podwieszeniem i zasłoniętymi oczami. Moje zadowolenie to stukot szpilek wkoło wielkiego psa, którego kilkoma słowami i cichym świstem bata rzuciłam sobie do stóp… tam gdzie jest miejsce każdego kundla, szczeniaka a później też i rasowego psa… I tak! im większy tym lepszy i tym większa moja satysfakcja.

    Owszem używam pejczy, pacek czy bata…. ale ma to być element dyscyplinujący. Każde świśnięcie ma przypominać psu do kogo należy, co robi pod moimi stopami i że wymagam dużo… wymagam zostawienia męskiego ego gdzieś daleko, dużo dalej niż tylko za drzwiami mojego apartamentu. Męskie ego jest dla mnie nic nie warte, pokorny i posłuszny pies to wspaniały widok pod stopami. Ale są też dni kiedy moją radością jest tylko spranie dupy psa…. widok puchnących pośladków jest podniecający a świadomość, że pies poświęca się, bezgraniczną uległością chce mi sprawić przyjemność jest ekscytująca…. pieści, wyzwala endorfiny, jest oczyszczająca. Każda zabawka to fajna sprawa prawda? A ta wytresowana, z oczami pełnymi uwielbienia, nawet z grymasem przyjemnego bólu jest najlepsza.

    Poza tym wiem, że taki chwilowy ból, szczypnięcie, klaps po chwili rozlewa się w błogie ciepło. Takie, które daje więcej zadowolenia i przyjemności niż bólu. No i wiem, że podczas mojej sesji obie strony czerpią dla siebie dużo, pomimo że z innych pobudek 🙂

    No więc pytanie: sadystka czy hedonistka? Jak myślicie?

    I nic temu wielkoludowi nie jest w stanie pomóc… tylko łaska Pani
    Pies jako suka też potrzebuje mocnych bodźców
    Aż poszła śliczna fale uderzeniowa 😉
    To już bez odwrotu… raz musi paść
  • Wpis na blogu

    Zapach kobiety… mój zapach.

    Jak się domyślacie, otrzymuję mnóstwo maili, wiadomości i zaczepek. Spora część piszących to klimatyczni ulegli, fetyszyści, wielbiciele różnych bodźców, w tym… zapachowych. Szanuję każdy fetysz, każdą odmienność o ile.. nie kojarzy mi się ona ze zboczeniem czy wręcz… obrzydzeniem.

    Nie potrafię zrozumieć wiadomości, w których otrzymuję propozycje lizania niemytych, spoconych stóp, face-sittingu czy rimmingu po całym, upalnym dniu. Zdarzają się amatorzy spoconych pach, czy gazów puszczanych prosto w twarz – STOP! Dla mnie to obrzydliwe i osoba pisząca mi o tym, nie ma szans na dalszą korespondencję ze mną. Nie praktykuję też scatu i innych zapachowo wątpliwych zabaw. ..

    W każdej technice jest drugie dno, a przynajmniej moja, indywidualna jej interpretacja. Dlatego nie akceptuję scatu, „całodniowego” pissu, spoconych stóp, pach i gazów. Zapach ma być zapachem, moim, Kobiety, Dominy… i… samicy… tak jestem też samicą.

    I wiem, że przygotowana do sesji, czysta, wykąpana, podniecona, napalona i tak wydzielam swój prawdziwy, mocny, charakterystyczny zapach – ZAPACH KOBIETY. Wiadomo, że automatycznie pojawia się on w okolicach 12-16 dnia cyklu, ale też ZA KAŻDYM razem, gdy się podniecę, poczuję pragnienie i żądzę…

    I nie ważne, czy będzie to minetka, face-sitting, rimming czy stopy… Strefy erogenne wydzielają feromony automatycznie… produkują chemiczną kompozycję, która odbiera samcom rozum. Rozumiem to i szanuję, wręcz mnie to podnieca. Jest mi przyjemnie, gdy mój wierny pies błaga mnie o przesłanie moich noszonych majtek, czy pończoch. On to już poczuł, on ten zapach zna, pamięta, on za nim tęskni, on go podnieca. I tak to powinno działać. Nie rozumiem mężczyzn, skupujących noszoną bieliznę „jak leci”… to zupełnie przypadkowe związki chemiczne, po prostu feromony jakiejś kobiety… Mój pies, który poczuł już mój zapach, delektował się nim, który wbił się w jego mózg, ma prawo, a wręcz powinien mieć przy sobie mój zapach. Proszącym o to psom z chęcią wysyłam moją bieliznę – jestem wtedy bliżej nich i wiem, że uzależniają się ode mnie… przecież żadna inna Kobieta nie pachnie tak, jak JA…

    Siła zapachu jest ogromna. Jest bezwzględna i działa na poziomie instynktu. Lubię to… lubię każdą bezwzględną, wręcz instynktowną i zwierzęcą zależność. Podnieca mnie to…

    A Wy macie pamięć zapachu? Wystarczą Wam jakiekolwiek noszone majtki przypadkowej kobiety, czy wolelibyście te konkretne…? Kojarzące się z gorącą i odbierającą rozum sesją… mną?

  • Wpis na blogu

    Strap-on czy fucking machine?

    Mogę zrezygnować z pralki, suszarki, laptopa – ale z tej maszyny nigdy!
    Mam ją jeszcze z waniliowych czasów, gdy moje potrzeby seksualne były nie do zaspokojenia… Po przeglądnięciu dostępnych ofert i porównaniu z tym, co widziałam na filmach zapadła decyzja: zamawiam!
    Nie kupiłam chińczyka – to customowa konstrukcja rodem z piekła. Bardzo ciężka, solidna, spawana, z silnikiem o mocy prawie 1kW, regulacją obrotów i piekielną siłą. Na wolnych obrotach można odbierać szesnastolatkom dziewictwo, a na szybkich skuwać płytki w garażu. Po jednej z sesji, wpadłam na genialny pomysł, by wyciągnąć ją z szafy i użyć do zabaw z psami na sesjach…

    Ale jako kara czy nagroda?

    I tu w zasadzie Was pytam o interpretację, bo to wcale nie jest takie proste.
    Do zaspokojenia swojej potrzeby dominacji unieruchamiam psa i zakładam strapona. Lubię to poczucie władzy, jęki wypełnionego wielkim dildem psa. W mojej głowie dochodzi do głosu pierwiastek męski – teraz to ja mam 23cm przed sobą, a dwumetrowy facet czeka, kruszeje i drży, aż się nim zabawię. Uwielbiam taką zamianę ról. Na tym etapie nie ma mowy o feminizacji… Nie ma żadnych pończoch, szpileczek i damskich atrybutów – chcę RUCHAĆ FACETA! Sprawa mi to nieopisaną przyjemność…

    Jeżeli przez całą sesję, pies wiernie, oddanie i dzielnie mi służy, mogę pomyśleć o nagrodzie… Z wymasowanymi i wycałowanymi stopami, po minetce, fece-sittingu czy innych zabawach, których wymagam od swoich psów, czasem daję im nagrodę. Lubię pobawić się ogonem psa… czuć jak się pręży i prosi, błaga o orgazm. Ruined orgasm to świetna zabawa, najlepsi krzyczą dopiero po 2 godzinach walki o orgazm… Nabrzmiały jak kamień kutas psa skomle o wytrysk, ale… ja nie jestem od dawania uległym przyjemności!

    Niech zrobi to za mnie maszyna!

    Nie jestem sadystką – używam żelu, nawet pomogę rozluźnić dupsko psa. Ale skoro ma dziurkę, chce być/będzie wyruchany, to może naturalniej poczuje się w roli suki, dziwki? Rozważam wtedy, czy kazać mu ubrać pończochy i szpilki, może umalować paznokcie? To już kwestia nastroju.

    Tak czy inaczej włączam maszynę. Pilot z pokrętłem to kolejny atrybut władzy… żaden pies nie doszedł jeszcze do pozycji MAX. Zwykle wrzeszczą już w połowie, budzi się we mnie litość i odpuszczam, ewentualnie pada hasło bezpieczeństwa… Choć zdarzały się psy, które doszły do orgazmu samą maszyną – orgazm analny, to naprawdę super sprawa… wiem coś o tym!

    Tu krótka zajawka, jak takie zabawy wyglądają:

    A Wy jak uważacie? Maszyna to służba, kara czy nagroda?
    Wiem, że nie widzieliście jej na pełnych obrotach, ale może ktoś się pisze na zaryzykowanie i spróbowanie swoich możliwości?

  • Wpis na blogu

    Kontakt ze mną

    Po stworzeniu profilu na pewnym portalu, doszły mnie sygnały, że administracja wycina kontakty, namiary, adresy… No cóż, prawo rynku.
    Dlatego mam swojego bloga, na którym mogę pisać co i jak mi się podoba.


    Ponieważ macie spory problem w skontaktowaniu się ze mną, opiszę Wam najprostszą i najskuteczniejszą drogę. Portale typu bdsm.pl, bdsmclub.pl fetlife.com, zbiornik.com itp pękają w szwach od lewych profili lub profili gówniarzy i dowcipnisiów. Otrzymuję dziennie naprawdę ogromne ilości wiadomości – na większość nie jestem w stanie odpisać, nad czym ubolewam… Obawiam się też, że w tym natłoku wiadomości mogę pominąć tą od naprawdę fajnego uległego, będącego w klimacie, dobrze zapowiadającego się psa. Ale skoro już tu jesteś, to znaczy, że zależy Ci na kontakcie ze mną…

    Ponieważ kontakt telefoniczny utrzymuję jedynie z moimi sprawdzonymi, wiernymi psami, nie oczekuj, że dostaniesz mój numer telefonu. Od potencjalnych suk i psów oczekuję najpierw kontaktu za pomocą Skype’a. Nie oznacza to, że dominuję wirtualnie i zaraz połączymy się przez kamerkę.

    Dzięki Skype masz możliwość praktycznie bezpośredniego kontaktu ze mną, możliwość zwrócenia na siebie uwagi i przedstawienie swojej nędznej kandydatury. Wykorzystaj to dobrze!

    Krok pierwszy: ściągnięcie aplikacji Skype i założenie tam konta.

    Krok drugi: wyszukanie mojego profilu po adresie email:

    passionmilfpl@gmail.com

    Mój avatar ze Skype:

    Kroki trzeci i najważniejszy zanim wyślesz mi pierwszą wiadomość:
    Pisząc do mnie zwracasz się tylko i wyłącznie w formie „PANI”.
    Opisujesz w pierwszej kolejności skąd jesteś, na jakim portalu widziałeś mój profil, jaki masz tam nick itd. Opisz też swoje doświadczenie, miło gdybyś załączył zdjęcie… W żadnym wypadku nie dzwonisz na Skype!
    Jeżeli po odczytaniu uznam, że warto odpisać – NA PEWNO odpiszę. I zaznaczam po raz kolejny – nie jestem w żaden sposób komercyjna i nie oczekuję, żadnych danin!

    Czeka Cię wtedy inny etap, ale to już inna historia…

  • Wpis na blogu

    Psia wierność

    Uległy, pies, kundel, szczeniak…., jakby nie nazwać uległego pod stopą Pani, jest coś co łączy wszystkich… WIERNOŚĆ i tęsknota. Wiadomym jest, że choćby najmniejszy przejaw zainteresowania ze strony Pani przyjmowany jest z entuzjazmem, błyskiem w oku i wielką radością 😉 Ale wirtualna służba, spotkania tylko co jakiś czas to długie chwile oczekiwania, wzdychania do zdjęć Pani i tęsknoty… Moje psiaki są bardzo wtedy kreatywne 🙂 aby zwrócić na siebie uwagę nawet z odległych miejsc piszą, wysyłają zdjęcia, zachęcają do rozmów i interakcji… Dostałam ostatnio super prezent, wręcz dumna jestem z tego mojego kundelka, który to napisał… Większość z Was/Nas zna piosenkę „Zaopiekuj się mną”… Właśnie na jej podstawie mój kundel poeta stworzył dla mnie wiersz:

    „Otacza ciemność mnie, i mam dreszcze
    boję się tego co nadejść ma, lecz chcę jeszcze
    Ubóstwiam Panią swą za Jej srogość…
    poniża Ona mnie, to ma błogość

    Zaopiekuj się Pani mną… nawet gdy doświadczenia brak
    skarć, biczuj, poniżaj… mocno tak

    Zabawką jestem, nawet gdy Pani nie ma obok
    psem, kundlem, podnóżkiem Jej… być ciągle na nowo

    Zaopiekuj sie Pani psem… bo on dla Pani jest
    Zaopiekuj się Pani psem… zerżnij go, na smycz weź
    Zaopiekuj się Pani psem… bo on Pani zabawką jest
    Zaopiekuj się Pani psem… bo on bez Pani nie potrafi żyć

    Załuż mu pas cnoty i rządź…”

    Czyż nie w punkt trafione wyznanie?
    Inny psiak ryzykując nakryciem przez postronne osoby zrobił zdjęcie… zachęcające do zabawy, rozmowy, prowokujące… z dopiskiem „Pani pobaw się z psem”…

    Czasy nie sprzyjają spotkaniom… moje psy tęskną, czasem im trochę odbija i zaczynają za bardzo fikać… rozumiem to, bo sama chętnie wzięłabym jednego czy drugiego na smycz, pod but… wyobrażam sobie powrót do pracy i taką sytuację jak na jednej z przysłanych grafik…

    Albo spacer w piękne wiosenne popołudnie…

    Nie ulega wątpliwości, że związek psa z Panią bywa silny, wiem, że po sesjach umacnia sie coraz bardziej i bardziej… to naturalne, że tęsknota wzrasta, chce się więcej spotkań a marzenia krążą gdzieś wokół codziennej służby… takie pełne oddanie to niezwykłe uczucie dla Pani i to jest tym na co Pani najbardziej zasługuje i co jest kwintesencją związku…

    Czekam na Wasze wnioski 🙂

  • Wpis na blogu

    O spermie słów kilka…

    U samca alfa sperma to kwintesencja jego męskości… Efekt pożądania, współżycia, orgazmu… Kobieta, która czuje męskie spełnienie, ciepły obfity wytrysk nasienia wie, że doprowadziła partnera do ekstazy, do rozkoszy, do samczego wytrysku, pierwotnego wypełnienia jego misji, do której został naturalnie stworzony: zapładniania. Ten cel odejmuje mu też często rozum… nawet gdy wie, że kobieta jest zabezpieczona, lub gdy używają prezerwatywy – instynkt nakazuje władować w nią maksymalnie głęboko, maksymalny ładunek spermy w nadziei na zapłodnienie i potwierdzenie swej hegemonii, przekazania dalej genów. Czasami, gdy zabawa weźmie górę nad instynktem, samiec postanawia zrobić ze swej spermy obiekt kultu, świętego Graala, ambrozję… Tryska wtedy ochoczo na twarz partnerki, do ust, na piersi, upaja się tym widokiem, chce patrzeć jak kobieta delektuje się jej smakiem, konsystencją… Japończycy wymyślili nawet słynne bukkake, podczas którego tryskają grupowo na żądną spermy dziewczynę… upajają się widokiem zalanej nasieniem kobiety…

    A jak wygląda sytuacja uległego, psa, podnóżka?

    On przecież też jest niby mężczyzną… jednak z racji statusu uległego psa, jego plemniki są nic nie warte… to odwrotność nasienia supersamca. Owszem… pies otrzymuje czasami nagrodę, czasem Pani poświęci chwilę jego nędznemu penisowi. Oczywiście  o seksie oralnym może jedynie pomarzyć… Pani może zechcieć trącić jego penisa obcasem, stopą, może nawet gołą stopą… w formie najwyższej nagrody Pani może chcieć sprawdzić czy pies jest dostatecznie mocno podniecony obcowaniem ze swą właścicielką… Może też nakazać psu bawienie się samym sobą…. I wtedy często pies nie wytrzymuje podniecenia, spuszcza się bezwiednie, jak niewychowany szczeniak. Pół biedy, gdy sperma poleci na podłogę, dywan czy wykładzinę. Po to pies ma język, by natychmiast to sprzątnąć nie pozostawiając śladu. W przypadku, gdy nieszczęśliwy traf sprawi, że sperma psa znajdzie się na stopach, czy butach Pani, sprawa staje się poważniejsza. Co prawda wywołuje to uśmiech (politowania) na mojej twarzy, sprawia, że wiem, że mózg psa eksplodował od samego patrzenia na mnie i bycia blisko, ale spawa nie jest prosta… Oprócz oczywistego nakazu sprzątnięcia śladów swej niesubordynacji, czyli wylizania do czysta butów, czy podłogi, Pani decyduje o karze za tak złe zachowanie… pończochy ze śladami spermy lądują w gardle psa, a reszta kary to już kwestia wyobraźni Pani… ale o tych karach napiszę w innym poście…

  • Wpis na blogu

    Myśli o Pani zamknięte w klatce.

    Zadziwiające jest, jak wiele korzyści, funkcji i zabawy daje męski pas cnoty…
    Co prawda pierwotnie na pomysł wpadli i urządzenie wymyślili mężczyźni w celu zagwarantowania sobie w brutalny sposób kobiecej wierności, lecz po pewnym czasie sami stali się mniej lub bardziej zadowolonymi użytkownikami własnego wynalazku. O ile pas cnoty kojarzy się raczej kobieco, to określenie „męski pas cnoty” wcale nie jest tak mocno naciągane. Oczywiście w przypadku mężczyzn bardziej prawidłowym, technicznym określeniem jest „klatka na penisa”, to ja jestem jednak za „pasem cnoty”. Nie chodzi tu przecież o wnikanie w konstrukcję, sposób montażu, zakładania, noszenia – tu chodzi o FILOZOFIĘ!
    Porzućmy średniowieczne wyobrażenie ciężkich, kutych, niewygodnych, nie zapewniających higieny konstrukcji, których zastosowanie podyktowane było częściej względami terapeutycznymi (leczenie uzależnienia od seksu itp.) lub prewencyjnymi (gwałciciele, dewianci)…

    Dzisiejsze konstrukcje to często wyrafinowane, piękne, dopracowane małe dzieła sztuki. Mają w sobie coś tajemniczego, coś mrocznego, ekscytującego… ja nie patrzę na nie jak na konstrukcje, urządzenia, zabawki – ja widzę w nich…. NARZĘDZIA. I to w dodatku wielofunkcyjne!

    Interesują mnie wyłącznie modele z wyższej półki. Nie może być to kilka metalowych kółeczek zapinanych na pasek. Nie przejdą też kłódeczki z 3-cyfrowym kodem, czy wkładki na kluczyk, które można otworzyć agrafką. Aby całość miała jakikolwiek sens klatka w której zamknięty będzie penis ma być w 100% nie do obejścia, oszukania, zdjęcia i ponownego założenia bez tzw. przypału. Zatem w grę wchodzą wyłącznie modele wyposażone w jednorazowe zrywane numerowane plomby, lub w zamki elektryczne otwierane zbliżeniowo (karta, chip, pilot, nadajnik itp.) czy „cyfrowo” (np. bluetooth). Nie mówię już o modelach wyposażonych w nadajnik GPS itp.  – mi osobiście wystarczy świadomość, że pies będzie musiał pokazać mi nienaruszoną plombę…. Plombę zakładam JA, po ustalonym czasie sprawdzam numer, i JA ją zrywam! Oprócz tego pas cnoty musi spełniać jeszcze trzy kryteria: zapewnić łatwe utrzymanie higieny, ma być w miarę wygodny i w razie konieczności dawać możliwość awaryjnego otwarcia bez wzywania straży pożarnej…

    Przejdźmy zatem do momentu zakładania pasa cnoty… no dobra: klatki na penisa.

    Co czuje Domina, a co powinien czuć pies i jaki to wszystko ma sens?

    Po pierwsze: brak współżycia. Do czasu następnego spotkania pies nie będzie współżył z żadną inną kobietą (ani facetem, jeżeli jest bi, czy homo).

    Po drugie: lody też może wybić sobie z głowy – ani żona, ani kochanka, czy prostytutka nie pomogą mu w tej sprawie…

    Po trzecie: onanizowanie się również pozostaje w kwestii marzeń.

    Po czwarte: marzyć może tylko o swej Pani, bo Ona ma „kluczyk” do klatki… Za każdym razem, gdy myśli psa otrą się o jakikolwiek seksualny aspekt, pies automatycznie myśli o Pani.

    Po piąte: każdy krok, każdy stopień, siadanie, wstawanie przypomina psu o klatce. O układzie. O Pani. Cały dzień, każda chwila to przypomnienie Pani i myślenie o spotkaniu z Nią.

    Po szóste: w nocy pies również wzdycha i myśli o Pani. Nocne mimowolne wzwody w klatce są bolesne. Są wyzwaniem. Pies błaga w myślach swą Panią o zdjęcie klatki. Bije się z myślami, rozważa poddanie się, zerwanie klatki, walczy, cierpi ale wie, że… Pani go nagrodzi.

    Po siódme: post fizyczny. Brak orgazmów to brak wytrysków. Jądra psa napełniają się po brzegi spermą. Są nabrzmiałe i gotowe do eksplozji. Wyposzczony pies z pełnymi jajami błagający swą Panią o litość i ulgę to kwintesencja dominacji. Bo i tak najpierw pies będzie musiał zadowolić swą Panią, nagroda jest opcją… bywa, że tylko poprawiam plombę i pokazuję drzwi.

    Po ósme: to prawdziwa ozdoba psa, wreszcie coś ładnego. Klęczący spragniony pies, ze sterczącym penisem i wiszącymi jajami to żałosny widok… Budzący litość. A przecież pies może się pochwalić pięknym modelem pasa cnoty i… faktem, że jest w nienaruszonym stanie. To o wiele milszy widok dla jego Pani.

    Po dziewiąte: brak możliwości stymulacji penisa, wcześniej czy później zaprowadzi psa do zainteresowania własnym odbytem… Tam, za zakrętem, ma prostatę… samemu ciężko mu będzie w ten sposób dojść, ale… niech trenuje, niech się rozciąga, niech próbuje. Tylko ułatwi swojej Pani, gdy Ona zechce dosiąść go straponem… a i sam sobie ulży. Same plusy! Swoją drogą nienawidzę psów z ciasnymi, dziewiczymi dupami….

    Po dziesiąte: Radość Pani. Choć to powinno być w punkcie pierwszym jako najważniejsze, to celowo piszę o tym na końcu. Wszystko powyższe sumuje się i daje mi poczucie PEŁNEJ WŁADZY. Nie mam psów przy sobie 24h/7dni w tygodniu. Ale znając numer plomby niejako „stoję” obok psów bez przerwy…

    A Wy jakie macie odczucia na temat męskiego pasa cnoty?

  • Wpis na blogu

    Fetysz stóp…

    Czyż to nie najlepsza data na taki wpis? Kobieta, Lady, Pani, Władczyni… jakkolwiek JĄ nazwiesz to i tak ONA jest Najwyższą Istotą. Szkoda, że tak wiele z NAS nie potrafi tego wykorzystać. Tak wiele nie chce uznać swojej przewagi. Kobietki! Warto! Uwierzcie – to MY jesteśmy kwintesencją wszystkiego wkoło 🙂 Życzę Wam odnalezienia tego w sobie 🙂

    A teraz wpis dla moich czytelników i uległych… 🙂 (bo nie zawsze jedno równa się z drugiemu 😉 )

    Fetysz stóp… bardzo popularny sposób na okazanie uległości, niesamowicie popularny temat w 90% wiadomości do mnie… chcecie służyć pod butem, pantoflem, stopą… najlepiej gołą choć taka w pięknej pończosze też jest porządana… rozumiem moją przyjemność – czuły, delikatny masaż po długim dniu dreptania w szpilkach… bo w czym innym ma dreptać TAKA Kobieta jak ja? 😉 ale co uległych pcha w te rejony kobiecego ciała? Wiem z pierwszej ręki (tak, dużo rozmawiam z własnym facetem! – myśleliście, że takiego nie ma? 😉 ), że do takiej „przyjemności” długo się dojrzewa… stopy są, bo przecież muszą, ale serio (sic!) mają służyć aby pokazać swoje oddanie? serio na tym ma się opierać służba?, wierność?, oddanie? Opiszę jak to dla mnie wygląda, a na Wasze komentarze będę wyczekiwać z niecierpliwością 🙂 TAK, to dla mnie kwintesencja… to największe oddanie aby sprowadzony do poziomu fugi uległy pokazał jak jego PANI jest ważna, jak jest pożądana, jak jest szanowana… od najmniejszego paluszka stopy, od podbicia, pięty, nawet łydki… to stopy noszą TWOJĄ KRÓLOWĄ po tej ziemi, to ONE są bezpośrednią przyczyną tego że ONA jest blisko ciebie… tak! uwielbiam jak są masowane, całowane, każdy paluszek wypieszczony na maksa…. i to też nie „urodziło” się razem ze mną, to ewoluowało razem z moja dominacją, ewoluowało z moja przyjemnością posiadania uległego u stóp… taka służba niesamowicie mnie pieści, niesamowicie dowartościowuje, niesamowicie pokazuje do czego mój uległy jest gotów. Przecież lizanie podeszwy buta czy obcasa nie jest niczym przyjemnym, a jednak! Jednak moje kundelki tego chcą, do tego skomlą i tego pożądają…. kiedyś przeprowadzę taką sesję… od A do ZET opartą tylko i wyłącznie na służbie pod butem… nic więcej… tylko buty i stopy Pani i on… uległy, kundelek, sługa… tak, to jedno z moich marzeń 🙂 a teraz czekam na wysyp Waszych deklaracji 😉 choć chyba już jeden taki bardzo, bardzo kochający moje obcasy już jest prawda?? 😉