• Wpis na blogu

    Sesja 16/17.05.2020

    Jeszcze odpoczywam po ostatniej sesji z bardzo sympatycznym, młodziutkim i wesołym uległym. Nie mogę się jednak oprzeć, by nie podzielić się z Wami choć jednym zajawkowym zdjęciem. To była sesja inna niż wszystkie. Na luzie, z uśmiechem, choć w klimacie i zupełnie na serio…
    Mam po niej pewne przemyślenia, którymi się później z Wami podzielę.
    Stay tuned!

    … minął tydzień, skompletowałam przemyślenia. Ale nimi podzielę się w nowym poście (patrz wyżej).

  • Wpis na blogu

    Feminizacja

    Witajcie w kolejnym wpisie na temat technik i praktyk BDSM/FemDom. Wpis jak zwykle subiektywny, traktujący o MOIM stosunku do tematu i zdaję sobie sprawę, że wiele osób będzie miało całkowicie odmienne zdanie. Dziś na tapecie feminizacja. Prosiliście o ten temat w komentarzach…

    Nie wiem i nie dbam o to, jaka jest definicja.
    Niektórzy feminizację rozciągają bardzo szeroko… od założenia pończoch, przez seks analny straponem, po odegranie na żądanie Pani roli dziwki obciągającej kilku facetom. Ja tak tego nie widzę.
    Strapon to strapon – dla mnie świetna zabawa, ale chcę posuwać faceta, a nie faceta przebranego za kobietę. Nie interesuje mnie, że on wtedy czuje się kobietą, suką… Jeżeli będę chciała przelecieć kobietę, to zaproszę na sesję prawdziwą suczkę, nie owłosioną, miękką i pachnącą…
    Feminizacja, to według niektórych zadowalanie innych facetów… Dla mnie to po prostu forced-bi. Co więcej, ktoś może być zdeklarowaną osobą bi i taka zabawa sprawi mu tylko przyjemność. Przywykłam do pełnej kontroli nad dawkowaniem doznań i przyjemności, nie lubię przypadków, a moja zabawa jest dla mnie najważniejsza.
    Dla mnie feminizacja to raczej dość wąska technika. 

    Po co wg mnie jest feminizacja?
    Dla mnie tylko po to by: ukarać, upokorzyć, wyprowadzić z błędu psa myślącego, że jest mężczyzną. Ma to być przekroczenie granic, znalezienie się w nowej sytuacji, wystawienie na nowe bodźce, wstyd. Kto mnie zna dłużej wie, że lubię mieć pod stopami prawdziwych facetów. Wielkich, rosłych, dobrze zbudowanych – wtedy moja dominacja daje mi jeszcze więcej przyjemności.  Dlatego nie mają co liczyć na feminizację psy, które przed sesją proszą o taką technikę. Lubią to, sprawia im to przyjemność, a ja…. nie jestem od dawania przyjemności psom! Przynajmniej nie wprost.

    Czy więc stosuję feminizację? Lubię? Tak / Nie / Jest mi obojętne:

    Lubię, gdy wymierzam ją jako karę. Zwłaszcza, gdy mam przed sobą wielkiego, kipiącego testosteronem uległego samca. Najmniejszy jego błąd, nieposłuszeństwo, nie wykonanie zadania może być ukarane rozkazem założenia za małych pończoch. Może nawet poświęcę chwilę i zrobię mu mocny makijaż, pomaluję usta, założę blond perukę, biustonosz i damskie majteczki. To powinno skutecznie przytemperować samcze ego. Dla dodatkowego upokorzenia mogę się śmiać w głos. Jeżeli nie zauważę spodziewanej reakcji zrobię z psa sukę na dłużej. Pomaluję mu paznokcie, ustawię seks-maszynę, by porządnie obciągnął mechanicznego kutasa, a głęboko w odbyt wsadzę najprawdziwszy tampon. Tak wykorzystaną męską sukę puszczam do domu. I żądam relacji z wyciągania tampona – uwierzcie, że po paru godzinach w męskim odbycie, przeżycie jest… wyjątkowe.

    Nie lubię…
    Jeżeli na sesję miałby przyjść przystojny facet w pończochach, szpilkach, pełnym makijażem, idący jak modelka to… sorry nie mój klimat. Zgłasza się do mnie wiele osób TS/TG, Sissy… Szanuję ich klimat, ale wybaczcie – ja na sesji chcę mieć męskich, prawdziwych facetów. 

    Jest mi obojętne...
    Czasem na sesji jest więcej niż jeden pies. Jeżeli wiem, że któryś z nich lubi feminizację, mogę w formie nagrody po sesji, pozwolić mu odegrać taką rolę. W czasie gdy zajmuję się kolejnym psem, drugi może przebrać się za kobietę – nie widzę problemu. Może jako pokojówka przynosić mi drinki i ćwiczyć równy chód na szpilkach. A gdy tresowany pies popełni jakiś błąd każę pomóc jego nowej koleżance ładnie się umalować…  Będzie coraz więcej kobiet, ale… chodzi przecież o klimatyczną zabawę.

    A u Was jak to wygląda? Obawiacie się feminizacji na sesji czy wręcz jej oczekujecie?

  • Wpis na blogu

    Czym jest dla mnie CFNM?

    Miłośnicy BDSM i FemDom zapewne znają ten skrót doskonale. Niewtajemniczonym wyjaśniam: CFNM to akronim od „Clothed Female, Naked Male” – „Ubrana Kobieta, nagi mężczyzna”. Po co to jest, dlaczego moje sesje utrzymane są w tej konwencji? Pytacie o to, więc chętnie wyjaśnię.

    Nie mam problemu z rozebraniem się przed mężczyzną, czy mężczyznami. Uwielbiam saunować… tam pod prysznicami, czy w saunie wszyscy jesteśmy nago. Chyba lubię ten wzrok mężczyzn na sobie… Nie rozbierają mnie wzrokiem, bo nie mają z czego, ale czuję się obserwowana. To jest naprawdę podniecające… Nie mam zbyt wielu okazji, by oddać się plażowaniu na plaży naturystów, ale sądzę, że nie miałabym z tym najmniejszego problemu. Dlaczego więc na sesji jestem częściowo ubrana? Na pewno nie ze wstydu… Mogłabym przecież paradować nago, to o wiele wygodniejsze, niż lateksowy, obcisły strój…
    Jednak ubranie to tajemnica. Cienka warstwa materiału, nawet prawie prześwitująca, niewiele zakrywająca, tworzy namacalną barierę, pobudza wyobraźnię, zmusza do fantazji, tworzy „nieoczywistość”, „niedostępność” i… buduje klimat.

    Nie każdy czuje się komfortowo nago. Wiem o tym. I właśnie dlatego wykorzystuję ten fakt na moich sesjach. Jestem w roli Dominy, przed sobą mam uległego. Nagiego. Jest bezbronny, odarty ze wszystkiego co go chroni, daje poczucie bezpieczeństwa… Ale to też mężczyzna, być może na codzień macho, prezes, mąż i głowa rodziny. Przy mnie, staje się nagim, uległym, zawstydzonym i bezbronnym. To podkreśla zależność, moją dominację. Podnieca mnie widok nagiego mężczyzny – nie przeczę. Dlatego na sesji maksymalizuję swoją przyjemność. Już od progu, każdy pies, każdy kundel, grzecznie, powoli, rozbiera się, zdejmuje swą „zbroję”, „maskę”, składa swoje rzeczy w idealną kostkę i melduje gotowość do służby. Nagi pies, z obrożą, którą mu założę na znak przyjęcia na tresurę, na smyczy, to miły widok dla każdej Dominy. Bawię się tym, karmię, buduję poczucie swojej kobiecej władzy… Nagi, uległy mężczyzna, masujący moje stopy, malujący paznokcie, leżący u nóg… taaaak, to jest właśnie kwintesencja FemDom! Dla dodatkowego podkreślenia tej niecodziennej dla uległego sytuacji, lubię wysłać go do kuchni po… drinka. Niech nagi przygotuje mi ulubioną whisky z lodem, niech idzie nagi z drinkiem na tacy, wstydząc się swojego sterczącego, bądź obwisłego ogonka. Ale ma być nagi, bezbronny, naturalny i odarty z godności. Wiem, że i mi, i jemu sprawia to jednak przyjemność…

    Lubię łamać ludzkie ego. Zwłaszcza męskie. Nagi, unieruchomiony, wypięty, bez modnych ciuchów, dodatków… Wielki, rosły facet, czy młody, pełen testosteronu szczeniak – nagi jest mój. Pokorny, zawstydzony i oddany. Lubię to… Uwielbiam.

    Uległości nie da się udawać. Dla prawdziwe uległych nagość jest zupełnie naturalna i wręcz obowiązkowa, a dla tych „próbujących uległości” jednym z większych i ważniejszych testów psychiki. W większości przypadków pozwalam uległemu mieć maskę… Nie po to by czuł się komfortowo… ale… to temat na kolejny wpis…

    A Wy, czulibyście się skrępowani, upokorzeni, czy wręcz wyzwoleni i szczęśliwi służąc swojej Pani całkiem NAGO?

  • Wpis na blogu

    3,2,1… SPANK!

    W tym wpisie spróbuję rozprawić się (po mojemu) ze spankiem. Po mojemu, ponieważ wokół spanku wyrósł wręcz przemysł – definicje, akcesoria, techniki, szkolenia, specjalistyczne strony, oddzielne działy na stronach z sex-filmami, a sam spank stał się dla niektórych oddzielną, samodzielną techniką seksualną… ja to widzę trochę inaczej. Ale o tym później. Najpierw krótki rys historyczny:

    Spank to nic nowego…
    Pierwsze wzmianki o tej technice znajdziemy już w Starożytności. XIII-to wieczną legendę o Arystotelesie i Filis (pierwowzorze dzisiejszych Domin) przywołał w swym dziele Leonardo da Vinci. Malowidła, freski i ryciny ilustrujące ujeżdżanego jak konia, bitego po tyłku największego filozofa do dziś zdobią sklepienia i ściany najznamienitszych świątyń i obiektów.

    http://www.metmuseum.org/art/collection/search/459202

    Sędziwy na ówczesne czasy, 40-to letni mędrzec i filozof Arystoteles ośmielił się zwrócić uwagę Aleksandrowi Wielkiemu, że ten zbyt dużo czasu i energii poświęca „uganianiu się za kobietami”, między innymi adorowaniu pięknej Filis. Ta uknuła z Aleksandrem spisek, że uwiedzie, zwabi i upokorzy filozofa. Okręciła go sobie wokół palca i pewnego wieczoru, na oczach przyglądającego się temu z ukrycia Aleksandra, dosiadła Arystotelesa niczym konia, poganiając go, ujeżdżając i dotkliwie klepiąc po zadzie… tak! Wielki filozof uległ kobiecie.
    To chyba pierwsza uwieczniona w historii scena spanku i dominacji…

    Niektórzy znają z autopsji…
    Co prawda klapsy (potocznie bicie) dzieci, jest niemodne i szeroko tępione, to jednak spora część z Was odczuła na własnej skórze metody wychowawcze tzw. „twardej ręki”. Nie mówię tu o zwyrodniałej przemocy i biciu, ale energicznych klapsach, czy klasycznym laniu pasem „po wywiadówce”… Czymże to było, jak nie dominacją, dyscypliną i karą? Bezwględnym egzekwowaniem posłuszeństwa przez rodzica, mentora, stronę silniejszą, dominującą? Opiekuńczą, ale dyscyplinującą. Kochającą, ale brutalną. Co dziwne, niektórzy za tym tęsknią. Nie wnikajmy jednak w szczegóły ludzkiej psychiki…


    Zdarza się, że otrzymuję maile z prośbą „czy mógłbym umówić się z Panią tylko na spank?”. Przyznam, że dla mnie to absurd… Dlatego podzielę się z Wami moją subiektywną opinią na ten temat:
    Uważam, że spank NIE MOŻE stanowić odrębnej, wyrwanej z kontekstu, samodzielnej techniki.
    Uważam, że spank to bardzo ciekawa technika, o ile daje przyjemność obu stronom.
    Uważam, że spanker (uderzający) nie musi być sadystą, by czerpać z tego przyjemność.
    Uważam, że spankee (otrzymujący razy) nie musi być masochistą, by czerpać z tego przyjemność.
    Wszystko zagra, gdy obie strony odpadną, dadzą się ponieść emocjom, chwili, będą tego potrzebowały i chciały. Nie potrafiłabym wymierzyć 100 razów rózgą „za nic”…

    Para namiętnych kochanków, uniesionych waniliowym romantycznym zbliżeniem potrafi nagle (!) wymierzyć sobie soczystego klapsa, bo… tak!
    I żadne z nich nie wie, dlaczego. To są emocje. Odkrywają po czasie, że uderzający czerpie z tego przyjemność, a uderzany… nie mniejszą! Zauważają, że poprawia to ukrwienie skóry, przygotowuje ją na nowe bodźce, wzmaga podniecenie, przyśpiesza akcję serca, powoduje wyrzut dopaminy i adrenaliny, dodaje pikanterii, perwersji i wyuzdania całemu zbliżeniu… Dodatkowo kilka soczystych słów i tak samo soczystych klapsów sprowadzi do parteru największego macho, lub obudzi w księgowej perwersyjną dziwkę… Spróbujcie, polecam!
    Ale zaraz!!! Czy ja mam to robić z moimi psami na sesji? Tak, ale na pewno nie z takich pobudek, jak opisane wyżej. Ja nie jestem od dawania przyjemności uległym, a od wymagania jej dla mnie lub brutalnego egzekwowania moich poleceń.

    A za źle wykonanie zadanie będzie kara…

    Ten pies miał pomalować mi paznokcie…. Wyszło nierówno. Za karę ja pomalowałam jemu, specjalnie krzywo, a za zmarnowany lakier dostał kilka razów skórzaną packą.

    Kwintesencja. Filis i Arystoteles.

    Czyż może być piękniejszy moment dla Dominy, gdy każe nieposłusznemu psu kleknąć, wypiąć się i pokornie przyjmować razy za źle wykonane zadanie? Upokorzony, bezbronny, wystawiony na ból i moją łaskę. Nie dość, że ma liczyć, to za każdy raz musi posłusznie podziękować.
    Tu poszło chyba o niedokładnie wylizane szpilki…

    Klasyczny spank

    Ten pies nie miał łatwej sesji. Nic mu nie szło. Był duży i niezdarny. Dał mi powód do niezadowolenia i wymierzenia kary . I nie obchodzi mnie, czy czerpał z tego przyjemność.. ja tak!

    Podziękuj i przeproś.

    Na koniec, by temat ładnie zamknąć i zachęcić Was do komentowania, zamieszczam „spankową kamasutrę” – niestety nie pamiętam źródła. Która pozycja jest wg Was najlepsza i dlaczego?

    I jeszcze raz podkreślę: dla mnie spank jako technika, to rewelacyjny dodatek do seksu dla pary, dla zatraconych w namiętności i pożądaniu kochanków… a Wy moje psiaki, dostaniecie po prostu… LANIE!

  • Wpis na blogu

    Strony, portale…

    Koronawirusowa izolacja wszystkim daje w kość. Siedzimy w domach i dziczejemy. Od półtora miesiąca nie odbyła się żadna sesja, nic w klimacie się nie dzieje, a skrzynki z wiadomościami na różnych portalach pękają w szwach. Dziś nie będzie klimatycznego wpisu – raczej wpis techniczny, moja subiektywna ocena najbardziej podstawowych stron i portali, gdzie nawiązujemy znajomości. Oczywiście pomijam strony typu Sympatia.pl, różne stricte randkowe portale, czy aplikacje typu Tinder. Skupię się na portalach erotycznych, oczywiście tylko niektórych. O każdym mam swoje zdanie, pewne doświadczenia, być może uprzedzenia…
    Dlatego chętnie podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat podstawowych portali i stron, gdzie spragnieni szukają spełnienia, niezaspokojeni zaspokojenia, a Dominujące uległych… Deepnetu nie ruszam – tam nie każdy dociera. Ale z tego co nam „zwykły” wujek Google wyrzuci mamy:

    zbiornik_str_główna

    Zbiornik.com

    To chyba najbardziej podstawowy portal. Mam do niego sentyment, bo tu „zaczynałam”. Od pierwszych „waniliowych” zdjęć, pierwszego fana po kilkutysięcznego, aż do uwierzenia w siebie i to chyba temu portalowi „zawdzięczam” przeistoczenie w Dominę. Żeby jednak zachować obiektywność:
    Za 3zł netto może tu założyć konto każdy pryszczaty gówniarz, czy siwiejący pan. Dostaje jakąś pulę wiadomości, które rozsyła na prawo i lewo. Gdy pula się skończy, żebrze o dodanie do znajomych, by ominąć limit. Konto VIP, bez tego ograniczenia, to kwestia równowartości kilku paczek fajek więc większość odpada. Weryfikacja konta, gdzie trzeba przesłać zdjęcie w pewien sposób uwiarygodniające użytkownika, to już rarytas – może 1 promil to konta zweryfikowane.
    Z tych powodów w mojej skrzynce lądowało nawet 200 wiadomości dziennie od tzw. „niebieskich ludków”, szukających na ślepo, chcących umówić się byle gdzie, z byle kim. Parking, już, dziś, teraz, natychmiast. Ewentualnie w weekend. Na loda. Na cokolwiek. Mój rekord (?) to skrzynka pocztowa z ponad dwoma tysiącami nie przeczytanych wiadomości…

    W tym natłoku na pewno przeoczyłam kilku fajnych uległych facetów… choć większość moich psów, pochodzi właśnie stamtąd. Portal ewidentnie nie gotowy na tematykę BDSM/FemDom. Jestem na nim jednym z „rodzynków”.
    Reasumując:
    prymitywny (pod względem funkcjonalności) portal, z nieprzewidywalną polityką administracji, przeznaczenie raczej dla swingersów i napalonych młodych samców, plus za białe tło i layout a’la facebook. Moja ocena 7/10.
    Mój nick na tym portalu: PassionMILF (dla niemających konta – mini.zbiornik.com/PassionMILF)

    sadomania

    sadomania.pl

    Z gruntu plus za białe tło. I to koniec plusów…
    O ile założenia portalu i jego zawartość z czasów świetności były OK, to dziś jest to wymarły portal z kontami widmo i samymi archiwalnymi treściami. To typowy przykład zagadki, dlaczego pizzeria na rogu świetnie prosperuje, a druga, 200 metrów dalej padła? Coś nie poszło. W zasadzie tam nie zaglądam. Mój nick na tym portalu: Lady Passion. Ocena: 2/10, na zachętę 🙂

    FetLife.com

    No…… tu to jest moc. Międzynarodowa społeczność kinksterów, hedonistów, ludzi w klimacie, uległych, dominujących. Raj. Minus oczywiście, za czarne, grobowe tło, ale za content same plusy: wiadomości o klimatycznych imprezach, grupy dyskusyjne, niczym nie skrępowane media, zdjęcia, filmy. Portal bardzo klimatyczny, czasem zawartością jestem wręcz zaskoczona. Pełna swoboda wypowiedzi i publikacji. Czym ostrzej, tym lepiej. Ale co dziwne: żaden mój pies nie pochodzi z tego portalu. Ale i tak moja ocena to 9/10. Minus jeden za czarne tło 🙂

    BDSMclub.pl

    Tu jest ciekawa sprawa…
    Portal z aspiracjami do polskiej wersji FetLife. Oczywiście czarne tło, za co u mnie minus. Tragiczny moduł wiadomości. To jakiś horror. Ale skupmy się na zawartości. Zdjęcia, które można wrzucić, to takie same jak na facebooku. Zakryta nagość, grzeczne, bez polotu. Taka polityka portalu. Sporo opcji opisu profilu… za to plus. Użytkownicy przerastają klimatem administrację. Świadomi i w klimacie, zakładają konta, piszą, zagadują, i … niewiele z tego nie wynika. Może nie pamiętam, ale nie przypominam sobie psa, którego poznałam przez BDSMclub.pl. Moja ocena 5/10

    BDSM.pl

    Adres bardzo w klimacie. Zawartość…hmm.. ale i tak jestem bardzo zaskoczona.
    Portal wygląda jak tani tygodnik z ogłoszeniami towarzyskimi. 90% profili to komercyjne ogłoszenia, zamieszczane przez… alfonsów? Bo jak rozumieć 19-to letnią Dominę z wieloletnim doświadczeniem? W praktyce to ukraińska (nic nie mam do Ukrainek) prostytutka, która zamiast zrobić loda za 50zł, zamieszcza w opisie że jest Dominą, w związku z czym, podczas loda wsadzi facetowi dwa palce w odbyt i cena wzrasta do 500zł. Albo uległe 18-tki w klimacie BDSM… dziwne to i tym samym nie rozumiem, skąd na tym portalu tylu fajnych, naprawdę świadomych, uległych facetów w klimacie? Toż to „rzucanie pereł między wieprze!”. Dziwię się, że najwięcej wartościowych psiaków jest właśnie z tego portalu… Owszem, na bdsm.pl znajdziecie kilka profili prawdziwych Domin, prawdziwych uległych, ale to znowu jakiś promil! Reszta to jakiś marketingowy fejk… Zdjęcia, które można tam umieścić, muszą również mieścić się w granicach akceptowanych przez Facebooka. Czyli takie z wakacji…
    Mój profil na BDSM.pl: PassionMILF. Za naprawdę klimatycznych ludzi, nie zrażających się komercyjnymi profilami: 7/10.

    Roksa.pl

    Nie wiem dlaczego mam uprzedzenie do tego portalu… Może brzmi jak disco polo…? Podobno jest tam dział BDSM i podobno można znaleźć tam kogoś w klimacie. Nie wiem, nie mam tam konta. Ale jest jeden plus: nie ma czarnego tła…

    Jeżeli uda mi się wypatrzeć kogoś w klimacie, kogoś kto zagada na poziomie, rokuje, i jest sens ciągnąć z nim rozmowę z opcją, że zasłuży na wezwanie na sesję, to od razu proponuję jedno: przejdźmy na Skype, porozmawiajmy na spokojnie, bez logowań, czarnego tła, ograniczeń itd.. Więc jeżeli przeczytasz w wiadomości ode mnie „przejdźmy na Skype” to czuj się wyróżniony. Choć to dopiero początek drogi do zostania moim psem, to zostałeś zauważony 🙂

    A Wy gdzie się na codzień logujecie? Gdzie szukacie swoich Pań, znajomych w klimacie? Może coś podpowiecie, może o jakimś fajnym portalu nie wiem? Piszcie w komentarzach – liczę na Was…

  • Wpis na blogu

    Tortury czy tresura…?

    Niejednokrotnie w Waszych mailach, komentarzach, wiadomościach do mnie piszecie jak chcielibyście być potraktowani podczas służby… Niejednokrotnie pada pytanie jak to u mnie wygląda? Czy jestem delikatna czy raczej z tych twardszych…? A ja niejednokrotnie odpisuję, że nie jestem sadystką… Zdaje sobie sprawę, że jedna z literek w skrócie BDSM to sadyzm, ale ja uprawiam taki, który mi sprawi przyjemność a jednocześnie zdyscyplinuje kundla. A oni są różni… jeden po kilku klapsach chce uciekać, inny po prawie porozrywanej dupie od bata chce więcej i spuszcza się od każdego plaśnięcia….pamiętajcie jednak o tym, że WSZYSTKO co robię musi być zgodne z moją estetyką, ma MI sprawiać frajdę i zadowolenie… a moim zadowoleniem są jęki psa, ciche „dziękuję Pani” po każdym razie w tyłek. Moim zadowoleniem jest bezdyskusyjne posłuszeństwo nawet jeśli wiąże się to ze związaniem, podwieszeniem i zasłoniętymi oczami. Moje zadowolenie to stukot szpilek wkoło wielkiego psa, którego kilkoma słowami i cichym świstem bata rzuciłam sobie do stóp… tam gdzie jest miejsce każdego kundla, szczeniaka a później też i rasowego psa… I tak! im większy tym lepszy i tym większa moja satysfakcja.

    Owszem używam pejczy, pacek czy bata…. ale ma to być element dyscyplinujący. Każde świśnięcie ma przypominać psu do kogo należy, co robi pod moimi stopami i że wymagam dużo… wymagam zostawienia męskiego ego gdzieś daleko, dużo dalej niż tylko za drzwiami mojego apartamentu. Męskie ego jest dla mnie nic nie warte, pokorny i posłuszny pies to wspaniały widok pod stopami. Ale są też dni kiedy moją radością jest tylko spranie dupy psa…. widok puchnących pośladków jest podniecający a świadomość, że pies poświęca się, bezgraniczną uległością chce mi sprawić przyjemność jest ekscytująca…. pieści, wyzwala endorfiny, jest oczyszczająca. Każda zabawka to fajna sprawa prawda? A ta wytresowana, z oczami pełnymi uwielbienia, nawet z grymasem przyjemnego bólu jest najlepsza.

    Poza tym wiem, że taki chwilowy ból, szczypnięcie, klaps po chwili rozlewa się w błogie ciepło. Takie, które daje więcej zadowolenia i przyjemności niż bólu. No i wiem, że podczas mojej sesji obie strony czerpią dla siebie dużo, pomimo że z innych pobudek 🙂

    No więc pytanie: sadystka czy hedonistka? Jak myślicie?

    I nic temu wielkoludowi nie jest w stanie pomóc… tylko łaska Pani
    Pies jako suka też potrzebuje mocnych bodźców
    Aż poszła śliczna fale uderzeniowa 😉
    To już bez odwrotu… raz musi paść
  • Wpis na blogu

    Zapach kobiety… mój zapach.

    Jak się domyślacie, otrzymuję mnóstwo maili, wiadomości i zaczepek. Spora część piszących to klimatyczni ulegli, fetyszyści, wielbiciele różnych bodźców, w tym… zapachowych. Szanuję każdy fetysz, każdą odmienność o ile.. nie kojarzy mi się ona ze zboczeniem czy wręcz… obrzydzeniem.

    Nie potrafię zrozumieć wiadomości, w których otrzymuję propozycje lizania niemytych, spoconych stóp, face-sittingu czy rimmingu po całym, upalnym dniu. Zdarzają się amatorzy spoconych pach, czy gazów puszczanych prosto w twarz – STOP! Dla mnie to obrzydliwe i osoba pisząca mi o tym, nie ma szans na dalszą korespondencję ze mną. Nie praktykuję też scatu i innych zapachowo wątpliwych zabaw. ..

    W każdej technice jest drugie dno, a przynajmniej moja, indywidualna jej interpretacja. Dlatego nie akceptuję scatu, „całodniowego” pissu, spoconych stóp, pach i gazów. Zapach ma być zapachem, moim, Kobiety, Dominy… i… samicy… tak jestem też samicą.

    I wiem, że przygotowana do sesji, czysta, wykąpana, podniecona, napalona i tak wydzielam swój prawdziwy, mocny, charakterystyczny zapach – ZAPACH KOBIETY. Wiadomo, że automatycznie pojawia się on w okolicach 12-16 dnia cyklu, ale też ZA KAŻDYM razem, gdy się podniecę, poczuję pragnienie i żądzę…

    I nie ważne, czy będzie to minetka, face-sitting, rimming czy stopy… Strefy erogenne wydzielają feromony automatycznie… produkują chemiczną kompozycję, która odbiera samcom rozum. Rozumiem to i szanuję, wręcz mnie to podnieca. Jest mi przyjemnie, gdy mój wierny pies błaga mnie o przesłanie moich noszonych majtek, czy pończoch. On to już poczuł, on ten zapach zna, pamięta, on za nim tęskni, on go podnieca. I tak to powinno działać. Nie rozumiem mężczyzn, skupujących noszoną bieliznę „jak leci”… to zupełnie przypadkowe związki chemiczne, po prostu feromony jakiejś kobiety… Mój pies, który poczuł już mój zapach, delektował się nim, który wbił się w jego mózg, ma prawo, a wręcz powinien mieć przy sobie mój zapach. Proszącym o to psom z chęcią wysyłam moją bieliznę – jestem wtedy bliżej nich i wiem, że uzależniają się ode mnie… przecież żadna inna Kobieta nie pachnie tak, jak JA…

    Siła zapachu jest ogromna. Jest bezwzględna i działa na poziomie instynktu. Lubię to… lubię każdą bezwzględną, wręcz instynktowną i zwierzęcą zależność. Podnieca mnie to…

    A Wy macie pamięć zapachu? Wystarczą Wam jakiekolwiek noszone majtki przypadkowej kobiety, czy wolelibyście te konkretne…? Kojarzące się z gorącą i odbierającą rozum sesją… mną?

  • Wpis na blogu

    Strap-on czy fucking machine?

    Mogę zrezygnować z pralki, suszarki, laptopa – ale z tej maszyny nigdy!
    Mam ją jeszcze z waniliowych czasów, gdy moje potrzeby seksualne były nie do zaspokojenia… Po przeglądnięciu dostępnych ofert i porównaniu z tym, co widziałam na filmach zapadła decyzja: zamawiam!
    Nie kupiłam chińczyka – to customowa konstrukcja rodem z piekła. Bardzo ciężka, solidna, spawana, z silnikiem o mocy prawie 1kW, regulacją obrotów i piekielną siłą. Na wolnych obrotach można odbierać szesnastolatkom dziewictwo, a na szybkich skuwać płytki w garażu. Po jednej z sesji, wpadłam na genialny pomysł, by wyciągnąć ją z szafy i użyć do zabaw z psami na sesjach…

    Ale jako kara czy nagroda?

    I tu w zasadzie Was pytam o interpretację, bo to wcale nie jest takie proste.
    Do zaspokojenia swojej potrzeby dominacji unieruchamiam psa i zakładam strapona. Lubię to poczucie władzy, jęki wypełnionego wielkim dildem psa. W mojej głowie dochodzi do głosu pierwiastek męski – teraz to ja mam 23cm przed sobą, a dwumetrowy facet czeka, kruszeje i drży, aż się nim zabawię. Uwielbiam taką zamianę ról. Na tym etapie nie ma mowy o feminizacji… Nie ma żadnych pończoch, szpileczek i damskich atrybutów – chcę RUCHAĆ FACETA! Sprawa mi to nieopisaną przyjemność…

    Jeżeli przez całą sesję, pies wiernie, oddanie i dzielnie mi służy, mogę pomyśleć o nagrodzie… Z wymasowanymi i wycałowanymi stopami, po minetce, fece-sittingu czy innych zabawach, których wymagam od swoich psów, czasem daję im nagrodę. Lubię pobawić się ogonem psa… czuć jak się pręży i prosi, błaga o orgazm. Ruined orgasm to świetna zabawa, najlepsi krzyczą dopiero po 2 godzinach walki o orgazm… Nabrzmiały jak kamień kutas psa skomle o wytrysk, ale… ja nie jestem od dawania uległym przyjemności!

    Niech zrobi to za mnie maszyna!

    Nie jestem sadystką – używam żelu, nawet pomogę rozluźnić dupsko psa. Ale skoro ma dziurkę, chce być/będzie wyruchany, to może naturalniej poczuje się w roli suki, dziwki? Rozważam wtedy, czy kazać mu ubrać pończochy i szpilki, może umalować paznokcie? To już kwestia nastroju.

    Tak czy inaczej włączam maszynę. Pilot z pokrętłem to kolejny atrybut władzy… żaden pies nie doszedł jeszcze do pozycji MAX. Zwykle wrzeszczą już w połowie, budzi się we mnie litość i odpuszczam, ewentualnie pada hasło bezpieczeństwa… Choć zdarzały się psy, które doszły do orgazmu samą maszyną – orgazm analny, to naprawdę super sprawa… wiem coś o tym!

    Tu krótka zajawka, jak takie zabawy wyglądają:

    A Wy jak uważacie? Maszyna to służba, kara czy nagroda?
    Wiem, że nie widzieliście jej na pełnych obrotach, ale może ktoś się pisze na zaryzykowanie i spróbowanie swoich możliwości?

  • Wpis na blogu

    Kontakt ze mną

    Po stworzeniu profilu na pewnym portalu, doszły mnie sygnały, że administracja wycina kontakty, namiary, adresy… No cóż, prawo rynku.
    Dlatego mam swojego bloga, na którym mogę pisać co i jak mi się podoba.


    Ponieważ macie spory problem w skontaktowaniu się ze mną, opiszę Wam najprostszą i najskuteczniejszą drogę. Portale typu bdsm.pl, bdsmclub.pl fetlife.com, zbiornik.com itp pękają w szwach od lewych profili lub profili gówniarzy i dowcipnisiów. Otrzymuję dziennie naprawdę ogromne ilości wiadomości – na większość nie jestem w stanie odpisać, nad czym ubolewam… Obawiam się też, że w tym natłoku wiadomości mogę pominąć tą od naprawdę fajnego uległego, będącego w klimacie, dobrze zapowiadającego się psa. Ale skoro już tu jesteś, to znaczy, że zależy Ci na kontakcie ze mną…

    Ponieważ kontakt telefoniczny utrzymuję jedynie z moimi sprawdzonymi, wiernymi psami, nie oczekuj, że dostaniesz mój numer telefonu. Od potencjalnych suk i psów oczekuję najpierw kontaktu za pomocą Skype’a. Nie oznacza to, że dominuję wirtualnie i zaraz połączymy się przez kamerkę.

    Dzięki Skype masz możliwość praktycznie bezpośredniego kontaktu ze mną, możliwość zwrócenia na siebie uwagi i przedstawienie swojej nędznej kandydatury. Wykorzystaj to dobrze!

    Krok pierwszy: ściągnięcie aplikacji Skype i założenie tam konta.

    Krok drugi: wyszukanie mojego profilu po adresie email:

    passionmilfpl@gmail.com

    Mój avatar ze Skype:

    Kroki trzeci i najważniejszy zanim wyślesz mi pierwszą wiadomość:
    Pisząc do mnie zwracasz się tylko i wyłącznie w formie „PANI”.
    Opisujesz w pierwszej kolejności skąd jesteś, na jakim portalu widziałeś mój profil, jaki masz tam nick itd. Opisz też swoje doświadczenie, miło gdybyś załączył zdjęcie… W żadnym wypadku nie dzwonisz na Skype!
    Jeżeli po odczytaniu uznam, że warto odpisać – NA PEWNO odpiszę. I zaznaczam po raz kolejny – nie jestem w żaden sposób komercyjna i nie oczekuję, żadnych danin!

    Czeka Cię wtedy inny etap, ale to już inna historia…

  • Wpis na blogu

    Psia wierność

    Uległy, pies, kundel, szczeniak…., jakby nie nazwać uległego pod stopą Pani, jest coś co łączy wszystkich… WIERNOŚĆ i tęsknota. Wiadomym jest, że choćby najmniejszy przejaw zainteresowania ze strony Pani przyjmowany jest z entuzjazmem, błyskiem w oku i wielką radością 😉 Ale wirtualna służba, spotkania tylko co jakiś czas to długie chwile oczekiwania, wzdychania do zdjęć Pani i tęsknoty… Moje psiaki są bardzo wtedy kreatywne 🙂 aby zwrócić na siebie uwagę nawet z odległych miejsc piszą, wysyłają zdjęcia, zachęcają do rozmów i interakcji… Dostałam ostatnio super prezent, wręcz dumna jestem z tego mojego kundelka, który to napisał… Większość z Was/Nas zna piosenkę „Zaopiekuj się mną”… Właśnie na jej podstawie mój kundel poeta stworzył dla mnie wiersz:

    „Otacza ciemność mnie, i mam dreszcze
    boję się tego co nadejść ma, lecz chcę jeszcze
    Ubóstwiam Panią swą za Jej srogość…
    poniża Ona mnie, to ma błogość

    Zaopiekuj się Pani mną… nawet gdy doświadczenia brak
    skarć, biczuj, poniżaj… mocno tak

    Zabawką jestem, nawet gdy Pani nie ma obok
    psem, kundlem, podnóżkiem Jej… być ciągle na nowo

    Zaopiekuj sie Pani psem… bo on dla Pani jest
    Zaopiekuj się Pani psem… zerżnij go, na smycz weź
    Zaopiekuj się Pani psem… bo on Pani zabawką jest
    Zaopiekuj się Pani psem… bo on bez Pani nie potrafi żyć

    Załuż mu pas cnoty i rządź…”

    Czyż nie w punkt trafione wyznanie?
    Inny psiak ryzykując nakryciem przez postronne osoby zrobił zdjęcie… zachęcające do zabawy, rozmowy, prowokujące… z dopiskiem „Pani pobaw się z psem”…

    Czasy nie sprzyjają spotkaniom… moje psy tęskną, czasem im trochę odbija i zaczynają za bardzo fikać… rozumiem to, bo sama chętnie wzięłabym jednego czy drugiego na smycz, pod but… wyobrażam sobie powrót do pracy i taką sytuację jak na jednej z przysłanych grafik…

    Albo spacer w piękne wiosenne popołudnie…

    Nie ulega wątpliwości, że związek psa z Panią bywa silny, wiem, że po sesjach umacnia sie coraz bardziej i bardziej… to naturalne, że tęsknota wzrasta, chce się więcej spotkań a marzenia krążą gdzieś wokół codziennej służby… takie pełne oddanie to niezwykłe uczucie dla Pani i to jest tym na co Pani najbardziej zasługuje i co jest kwintesencją związku…

    Czekam na Wasze wnioski 🙂